Wydanie: PRESS 09-10/2019
Standardy z innej epoki
Wydawałoby się, że dla amerykańskich mediów nie ma tematów tabu. Reakcja na doniesienia o seksualnych ekscesach Martina Luthera Kinga pokazuje, że są jednak niewygodne tematy, które dziennikarze wolą przemilczeć.
Początek stycznia 1964 roku, zabytkowy hotel Willard przy Pennsylvania Avenue. Stąd do Białego Domu jest już tylko pięćset metrów. Agenci FBI montują podsłuchy w pokojach, w których zatrzyma się Martin Luther King wraz z kilkoma innymi działaczami ruchu praw obywatelskich. Wszyscy przyjadą do Waszyngtonu, by stawić się w Sądzie Najwyższym USA w sprawie o zniesławienie na łamach „The New York Times”. Sądową batalię wywołała publikacja reklamy opłaconej przez współpracowników Kinga, która m.in. informowała o nadużyciach policji w Montgomery. Agentów FBI szykujących się na przyjazd Kinga bardziej od przebiegu procesu interesuje to, co będzie się działo w hotelu Willard.
Jak wynika z raportu Williama Sullivana, szefa pionu wywiadu krajowego FBI, kompromitujące informacje na temat zachowania Kinga udaje się zdobyć już pierwszej nocy. King, lider ruchu praw obywatelskich, imprezował wówczas w pokoju pastora z Baltimore Logana Kearse’a. Jak Sullivan pisze w raporcie: „Cała grupa dyskutowała, która z zaproszonych do hotelu kobiet najlepiej nadaje się do naturalnych lub wynaturzonych aktów płciowych. Gdy jedna z nich zaczęła się sprzeciwiać, pastor Kearse ją zgwałcił”. Najwięcej emocji w raporcie FBI budzi dopisana ręcznie adnotacja o tym, że King nie obronił kobiety. Przywódca ruchu, który doprowadził do zniesienia segregacji rasowej w USA, miał jedynie „przyglądać się, śmiać i udzielać rad”.
Marta Zdzieborska
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter