Wydanie: PRESS 07-08/2021
Korea nad Niemnem
Funkcjonariusze zabierają im sprzęt, biją, przecinają hamulce w samochodach, wsadzają za kraty, torturują, rodzinę biorą na zakładników. By uprawiać dziennikarstwo na Białorusi, trzeba mieć odwagę graniczącą z szaleństwem
Fotoreporterka Iryna Arakhouskaya 8 maja opublikowała na Facebooku pierwszy list, jaki dostała od Darii Czulcowej. „Kiedy byłam wolna, miałam do kogoś napisać, ale nigdy tego nie zrobiłam. (...) Czuję, że za tymi murami nie ma nic. Jakby pustka, prawie jak w kosmosie. Czasami wydaje mi się, że to nigdy się nie skończy. Jednocześnie są naprawdę dobre chwile, które nawet mnie cieszą. Często śmiejemy się w taki sposób, że tego nie da się zatrzymać. Aż łzy płyną ciurkiem”.
Na dołączonym zdjęciu Dasza w tłumie demonstrantów trzyma wysoko kamerę. Przed nią też Kaciaryna Andrejewa z mikrofonem. Obydwie dziennikarki Biełsatu w lutym tego roku zostały skazane na dwa lata kolonii karnej. Za relacjonowanie protestów.
Na sali sądowej, gdzie trzymano je w klatce, przyjęły wyrok z uśmiechem, pokazując znak zwycięstwa. „To czarny dzień w historii Białorusi i Biełsatu” – komentowała to Agnieszka Romaszewska-Guzy, szefowa tej stacji.
I czarny rok dla dziennikarstwa nad Niemnem.
Krzysztof Boczek
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter