Wydanie: PRESS 07-08/2013
Wolność słowa po chińsku
Mur cenzury, choć nadkruszony przez Internet i komercjalizację mediów, nadal mocno stoi
W Chinach trwa niezauważalna wojna. Bitwy i potyczki na małych frontach prowadzone są w redakcjach: dziennikarze mimo wszechobecnej cenzury starają się nie iść na kompromisy w relacjonowaniu coraz bardziej złożonej chińskiej rzeczywistości.
O tym, że chińskie dziennikarstwo to nie tylko propagandowa papka, mogliśmy się przekonać na początku tego roku, kiedy dziennikarze ukazującego się w Kantonie tygodnika „Nanfang Zhuomo” ogłosili strajk, żądając usunięcia głównego cenzora Kantonu.
Redakcja gazety uważanej za najbardziej liberalną w Chinach, znanej tam z najodważniejszych reportaży śledczych i testowania elastyczności cenzury, zdecydowała się na ten akt odwagi i desperacji jednocześnie po tym, jak w noworocznym wydaniu tygodnika zamiast komentarza redakcyjnego ukazał się tekst przyniesiony w teczce przez cenzorów.
Tomasz Sajewicz, Pekin
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter