Wydanie: PRESS 09-10/2022
Prawie dyplomata
Michał Kazimierczak uważa się za szczęściarza, choć jego pierwsza pensja w reklamie wynosiła 100 euro miesięcznie. Po wielu agencjach osiadł jako partner Grupy Heart & Brain
Marzyłem o placówce w Santiago de Chile – mówi Michał Kazimierczak. Od zawsze fascynował go ten region, w ramach studiów był nawet z wizytą na uniwersytecie w Cochabamba w Boliwii. Kiedy jednak po skończeniu studiów w 2000 roku zaczął pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, jego wyobrażenia o pracy w dyplomacji zderzyły się z rzeczywistością.
Jest absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego, na którym skończył dwa kierunki: Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych oraz Stosunki Międzynarodowe. Ma też dyplom Centrum Studiów Latynoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego.
– Aplikacja dyplomatyczno-konsularna była bardzo wymagająca pod względem liczby egzaminów, testów i rozmów kwalifikacyjnych, co dawało pewne wyobrażenie o elitarności dyplomatycznego grona – mówi Kazimierczak. – Na imprezach mogłem opowiadać, że pracuję w jednym z niewielu miejsc, w których – według ustawy o wychowaniu w trzeźwości – można oficjalnie spożywać alkohol podczas godzin pracy. Tymczasem już w pierwszych tygodniach za biurkiem czar dyplomacji prysł – okazało się, że te pomieszczenia w alei Szucha są dość smutnym miejscem, energetycznie pustym, za to pełnym ignorancji.
W czasie krótkiej kariery przyszłego dyplomaty Kazimierczak zaliczył pewien incydent – w alei Szucha miał przywitać i wprowadzić ambasadora USA wraz z małżonką. Obrócił się zbyt gwałtownie i nadepnął ambasadora na nogę, a temu spadł but i został w samej skarpetce. Na szczęście sprawa poszła w zapomnienie. Kazimierczak w MSZ trafił do departamentu promocji, który współpracował z agencją DDB Warszawa przy projekcie „Branding Poland”. Do projektu zaangażowana była brytyjska firma Wally’ego Olinsa Saffron Brand Consultants. – Po zatęchłej atmosferze MSZ nagle poczułem świeże powietrze – mówi Kazimierczak. – Słuchałem Szymona Gutkowskiego i Mariusza Przybyła i szczęka mi opadała z zachwytu. Tu była wrażliwość intelektualna, energia i pomysły, o które mi chodziło.
Agata Małkowska-Szozda
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter