Wydanie: PRESS 09-10/2022
Problem z tematem
Afera Tomasza Lisa w „Newsweek Polska” ujawniła, jakim stresem dla dziennikarzy jest wymyślanie tematów tekstów. Postanowiliśmy sprawdzić, jak sobie z tym radzą w innych tytułach
Wojciech Staszewski, były dziennikarz „Newsweek Polska”, obecnie urzędnik, tak wspominał na Facebooku problem tworzenia tekstów w tygodniku: „(…) na cotygodniowych kolegiach siedziałem jak na rozżarzonym stresie [sic!], bo nigdy nie było wiadomo, w jakim humorze będzie Tomek, czy mu się spodobają propozycje tematów, jak i komu dopiecze”.
UWIEŚĆ CZYTELNIKA
Wojciech Staszewski opowiada: – Niewątpliwie kreowanie tematów było dla dziennikarzy „Newsweeka” dużym obciążeniem. W piątek wieczorem zamykaliśmy numer, a już w sobotę od rana zaczynałem myśleć o kolejnych propozycjach. Niedzielę rezerwowałem sobie na szukanie tematów, które w poniedziałek lądowały na biurku u naczelnego – dodaje. Inny dziennikarz „Newsweeka”, który zastrzega sobie anonimowość, przyznaje, że Lis był szefem niezwykle wybrednym. – Każdy dziennikarz zgłaszał trzy, cztery propozycje. Większość z nich naczelny z miejsca odrzucał, co ludzi potrafiło doprowadzić do białej gorączki – dodaje. Tym bardziej że w decyzjach szefa trudno było dopatrzyć się jasnych kryteriów. Lis, jak wspominają jego pracownicy, bez pardonu zwalczał propozycje, które wydawały mu się wtórne. Reszta pozostawała kwestią otwartą. – Słyszeliśmy tylko, że chce czegoś bardziej sexy – wspomina jeden z dziennikarzy. Staszewski: – Kiedyś zaproponowałem rozmowę z Martą i Łukaszem Ługowskimi, którzy ostro krytykowali tradycyjny model szkoły, promując edukację domową. Na kolegium wywiązała się dyskusja, padały propozycje, że może lepiej, by o problemie opowiedział ktoś bardziej znany, na przykład Kazimiera Szczuka, ale koniec końców temat przeszedł, a ja za tę historię dostałem nominację do Grand Pressa – opowiada. Lisa nie udało mu się za to przekonać do tekstu o Leszku Jażdżewskim, który swego czasu zbierał podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o zakazie finansowania religii w szkołach z budżetu państwa. – Mnie temat wydawał się nośny i na czasie, ale na moje argumenty naczelny tylko się skrzywił. Dostałem za to do pisania temat o piosenkarce Margaret. Wyszła z tego zgrabna historyjka, która ostatecznie jednak wylądowała w necie – wspomina Staszewski i dodaje, że pracując wcześniej w „Dużym Formacie”, przyzwyczaił się do zupełnie innego sposobu pracy. – Tam opisywane historie miały uwodzić czytelnika. Temat rozrastał się na boki niczym grzybnia. W „Newsweeku” należało postawić krótką i konkretną tezę, a potem pod nią pisać. Sam tekst był jak drzewo, które rośnie prosto ku górze. Cóż, inna specyfika pisma – podkreśla.
Łukasz Zalesiński
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter