Wydanie: PRESS 05-06/2018
Kwestia przeżycia
Jeden post reportażystki Ewy Kalety o tym, że freelancerzy nie mają za co żyć, trafił w czuły punkt. Na tyle celnie, że od kilku miesięcy dziennikarze z całej Polski pracują nad kodeksem dobrych praktyk, który chcą przedstawić wydawnictwom.
Napisałam w życiu kilka reportaży o wyzysku pracowniczym. O sprzątaczkach, o paniach obierających cebulę, o pracy w gastronomii. Czytałam wiele tekstów o różnych zawodach, w których ludzie oddają całe swoje serce, a nie mają za co żyć. Dziś mogłabym napisać tekst wcieleniowy o nas, o reporterach. (...) Za każdym razem, kiedy dostaję rachunek z różnych redakcji, boję się go otworzyć, bo zastanawiam się, czy mi starczy na opłatę mieszkania, telefonu, jedzenia. Czy uzbieram na przeżycie miesiąca” – napisała w grudniu ub.r. na Facebooku Ewa Kaleta, reportażystka publikująca w „Dużym Formacie”, serwisie WP Kobieta, ale też w „Przekroju”, „Polityce”, „Zwierciadle”, „Tygodniku Powszechnym”.
I dodała: „Wszyscy siedzimy cicho, bo boimy się, że nikt nie kupi naszych tekstów. Boimy się, że będzie jeszcze gorzej”.
Pod postem, który udostępniono 102 razy, pojawiło się 56 komentarzy.
„Ważny głos, dobrze, że publiczny, bo za kulisami rozmawiamy o tym od lat. Ja co najmniej siedmiu. To teraz co dalej? Wiecie, co zostanie, jak freelancerzy na tydzień przestaną pisać do dzienników, tygodników i magazynów? Okładka. Jedynym wyjściem jest STRAJK” – napisał Łukasz Długowski, dziennikarz i autor książki „Mikrowyprawy w wielkim mieście”.
„Dziękuję za ten post. Ja sama przed sobą czasami tłumaczę: przecież tak chciałam, bo trzeba było brać ten etat, co prawda za marne grosze i w miejscu, w którym się w ogóle nie widzę, ale to jednak etat, stała praca i lekarz za darmo. I to w sumie moja wina, że wierszówka nie przyszła, a zamówiony tekst zaginął redaktorowi w gąszczu maili i cholera wie, czy kiedyś się odnajdzie. (...) Na tych kawach ze znajomymi zawsze mówimy, że już tyle razy broniliśmy interesów jakiejś grupy zawodowej, a nas nikt nie obroni. Serio musimy to zrobić sami” – napisała Katarzyna Kojzar, m.in. autorka Weekend.gazeta.pl.
Rozmowy o problemach reportażystów freelancerów, dotychczas zarezerwowane dla ścisłego grona, wyszły poza Facebook i spotkania przy kawie. Tym razem nie skończyło się na klikaniu zagniewanych emotikonów czy udostępnianiu posta.
– Nie spodziewałam się takiego odzewu. To był post skierowany do moich znajomych reporterów. Wiedziałam, że się rozejdzie po ludziach, ale nie sądziłam, że aż tak – mówi Ewa Kaleta. – Napisałam o sobie, ale wiedziałam, że opisuję sytuację wielu ludzi. Mimo to nie liczyłam na żaden efekt. Teraz moja wiara w środowisko jest większa niż kiedykolwiek. Zapytałam tym postem: „jesteśmy razem?”. Padła odpowiedź: „jesteśmy” – dodaje.
Jolanta Korucu
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter