Wydanie: PRESS 11-12/2022
Jak kameleon
„Czy była już pani w poradni patologii głosu?” – znany aktor siedział wśród kolegów za szerokim stołem komisji rekrutacyjnej jednej ze szkół teatralnych. Stałam naprzeciw niego, byłam tuż po maturze. Egzamin do szkoły aktorskiej zawaliłam. Trzy lata później prowadziłam program na antenie radia Tok FM
Aktorowi nie mam za złe jego słów. Miał rację, choć mógłby być nieco delikatniejszy. Faktem jest, że w dorosłość wchodziłam ze słabym głosem. Szczególnie gdy trzeba było powiedzieć coś głośniej, piszczałam płasko i nieprzekonująco, co zaraz wyszło na egzaminie.
Zresztą do tej pory kłócę się – jeśli chodzi o brzmienie – brzydko, a psa wolę wołać gwizdkiem.
Ale do mikrofonu można mówić cicho, a i tak być słyszalną. To jest, moim zdaniem, jedna z przyczyn magii radia.
POCZĄTKI
Marzenia o aktorstwie były epizodem. Przez większą część bycia nastolatką widziałam siebie jako dziennikarkę. Ale nie w radiu.
Jadąc na studia do Warszawy, wyobrażałam sobie, że dziennikarstwo to tylko telewizja. W małym czarno-białym telewizorze, który mieliśmy w kuchni na lodówce, codziennie oglądałam „Wiadomości TVP”. Zagryzałam kanapki z masłem, pomidorem i cebulką albo placki ziemniaczane, najlepsze z żeliwnej patelni.
Czy to możliwe, że w jednym wydaniu prowadziła Jolanta Pieńkowska, łącząc się z Waldemarem Milewiczem? Tak to pamiętam. Chciałam być jednocześnie obojgiem.
Karolina Głowacka
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter