Wydanie: PRESS 11-12/2022
Nasza dziewczyna
Marta Manowska nie lubi dziennikarzy i nie opowiada o sobie. Ale nie przeszkadza jej to w karierze w TVP. Nawet jeśli trochę koloryzuje swój życiorys
To dziewczyna ze Śląska, bardzo wierząca i bardzo rodzinna. Gdy tylko ma wolną od pracy chwilę, gna pod Katowice – do 87-letniej babci, która po śmierci dziadka trzy lata temu została sama. Tak samo jest przywiązana do rodziców. Ten śląski charakter słychać też w jej twardym, mocnym głosie – mówi mi Piotr Poraj-Poleski, reżyser jej programów.
– To, jaka jestem, wynika z mojej śląskości, Śląsk mnie wychował i ukształtował. To najważniejsze dla mnie miejsce na ziemi – przyznaje Marta Manowska.
– Jest pani pewna, że Manowska pochodzi ze Śląska? – dopytuje z niedowierzaniem Marek Szołtysek, śląski dziennikarz, pisarz i historyk. Nie pamięta żadnych jej aktywności w sprawach regionu.
No, ale przecież podobno napisała książkę o bytomianach? Jerzy Pleszyniak, redaktor albumu „Bytomianie – ich życie i miasto”, nie kryje irytacji, gdy pytam o Martę Manowską. – Pani Manowska, wtedy studentka III roku dziennikarstwa, była wśród wielu osób, które pisały sylwetki do tego zbioru, robiły research, przeprowadzały rozmowy. Ze zdumieniem dowiedziałem się, że przypisuje sobie autorstwo całości – mówi zdegustowany. O zaangażowaniu Manowskiej w śląskie sprawy nic nie wie.
Dorota Boruszkowska
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter