Wydanie: PRESS 03-04/2020
Liczby niechciane
Niewielu wydawców chwali się liczbą sprzedanych dostępów cyfrowych. I wcale nie dlatego, że nie ma czym.
Agora co kilka miesięcy ogłasza: przekroczyliśmy kolejny próg w sprzedaży prenumeraty cyfrowej „Gazety Wyborczej”. Ostatnie dane mówią o 200 tys. subskrypcji na koniec września 2019 roku. Za dwa lata wydawca chce mieć ich 327 tys. Każdy kolejny próg „GW” u jednych budzi radość („jest przyszłość dla prasy w internecie”), u innych wątpliwości („ile z tego rozdali lub wcisnęli za półdarmo w promocji?”). Co ciekawe, na komunikaty Agory nie reaguje krajowa konkurencja. Subskrypcji cyfrowych przybywa, ale nadal konkretne liczby głośno podaje tylko wydawca „GW”, choć nawet on nie raportuje ich do Związku Kontroli Dystrybucji Prasy (od stycznia kontrolę i informowanie o nakładach i sprzedaży przejęła spółka Polskie Badania Czytelnictwa).
Nie ma więc możliwości porównania wyników poszczególnych tytułów. W dodatku nie ma pewności, że to w ogóle jest wykonalne.
COŚ WIĘCEJ NIŻ PAPIER
Problem zaczyna się od definicji dostępu cyfrowego. Zacznijmy od Agory, bo wobec podawanych przez nią wyników narosło wiele pytań i wątpliwości. – Subskrypcją jest opłacony na koniec danego okresu dostęp do treści cyfrowych „GW” w postaci usługi prenumeraty cyfrowej Wyborcza.pl lub subskrypcji aplikacji „GW” na urządzenia z systemami Android bądź iOS zakupionej w sklepach Google Play czy iTunes – wylicza Danuta Breguła, dyrektor ds. strategii i rozwoju cyfrowego „Gazety Wyborczej”. Co istotne, wydawca zapewnia, że do podawanej liczby prenumerat nie wlicza darmowych dostępów rozdawanych w promocjach.
Tomasz Gaweł z Ringier Axel Springer Polska podaje zwięzłą i treściwą definicję: – Jest to dostęp w określonym czasie i za określoną cenę do publikacji umieszczonych w serwisie, często z uwzględnieniem dostępu do poprzednich wydań, pozwalający na dużo szerszy wybór treści – wyjaśnia Gaweł. Według niego oznacza to, że w wersji subskrypcyjnej jest zawarte 100 proc. treści z wydań drukowanych oraz materiały dostępne tylko online.
Podobnie uważa Grzegorz Nawacki z „Pulsu Biznesu”. Jego zdaniem nie można mówić o subskrypcji cyfrowej, jeżeli wydawca na stronie internetowej zamyka za paywallem jedynie treści z gazety papierowej. – Wówczas jest to po prostu e-wydanie. Subskrypcja cyfrowa to płatny dostęp do całego serwisu, gdzie oprócz materiałów opublikowanych w papierze są też dodatkowe treści – komentuje szef redakcji „PB”.
Paweł Pązik
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter