Wydanie: PRESS 03-04/2020
Obok słynnego ratusza
Z lokalnych pism sprzedaje się najlepiej. „Tygodnik Zamojski” udowadnia, że da się utrzymać przywiązanie czytelnika i na tym zarabiać.
Redaktor naczelny wręcza swoim gościom nietypową wizytówkę: ma formę miniaturowej okładki jego pisma z czołówką pierwszej kolumny: „Gorące wiadomości. Jesteśmy najlepiej sprzedającym się tygodnikiem lokalnym w kraju”. Dopiero w środku wydrukowane są dane teleadresowe Michała Kamińskiego, szefa „Tygodnika Zamojskiego”.
LEPSI NIŻ „WPROST”
Pismo ma powód do zadowolenia. W czasach, gdy powszechnie spada czytelnictwo prasy, jego średnia sprzedaż wynosi 17,5 tys. egz. (dane ZKDP, obejmujące okres od grudnia 2018 roku do grudnia 2019) i wyprzedza takie pisma lokalne jak: „Tygodnik Podhalański” (9,7 tys.), „TEMI. Galicyjski Tygodnik Informacyjny” (8,7 tys.), „Obserwator Lokalny” (7,7 tys.) „Nowy Łowiczanin” (5,7 tys.) czy „Życie Bytomskie” (3,6 tys.). „TZ” jest lepszy nawet od niektórych tygodników ogólnopolskich, jak „Wprost” (14,5 tys.) czy „Przegląd” (15,1 tys.).
– No, ale my ukazujemy się na terenie, gdzie mieszka 120 tysięcy osób, a „Tygodnik Zamojski” obsługuje dawne województwo zamojskie z liczbą mieszkańców ze cztery razy większą – ripostuje Jerzy Jurecki, wydawca „Tygodnika Podhalańskiego”. Jednak faktem jest, że „TZ” odnotował w ciągu roku (dane z października 2019 roku) spadek sprzedaży tylko o 7 proc., „Tygodnik Podhalański” o 17 proc., a „Życie Bytomskie” aż o 25 proc.
Zamojski tygodnik bije też na głowę wiele pism liczbą prenumeratorów – w I kwartale 2020 roku ma ich 5536. Dla porównania: „Tygodnik Podhalański” wykazuje 239 prenumeratorów papierowych wydań, „Wprost” – 1,8 tys., a „Przegląd” – 698.
„TZ” liderem na rynku tygodników lokalnych jest od dawna, ale o jego pozycji wiedzieli dotychczas głównie ludzie z branży i czytelnicy na Zamojszczyźnie. Do rozpropagowania pisma w całej Polsce przyczyniła się 4 listopada ub.r. sędzia Justyna Rzepa (w czasach tzw. dobrej zmiany awansowana z zamojskiego sądu rejonowego do okręgowego). Zakazała – przez następne 11 miesięcy – druku w „TZ” tekstów o lokalnym Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej. Nakazała też usunąć z internetu krytyczne teksty na temat tej firmy. Miało to zabezpieczyć roszczenia o ochronę dóbr osobistych wobec „TZ”, który do sądu pozwały władze spółki miejskiej – w reakcji na publikacje zarzucające im nieprawidłowości przy przetargu na budowę farmy fotowoltaicznej.
– W tej sytuacji zamiast tekstu „Grillowanie prezesa” szef postanowił, by na pierwszej stronie tygodnika dać informację, dlaczego kolejne publikacje o PGK-u nie mogą się ukazywać. Miała ona formę nekrologu z czerwoną pieczęcią „Cenzura” – opowiada autorka krytycznych publikacji Jadwiga Hereta, w „TZ” od 2001 roku.
Sprawę nagłośniły media ogólnopolskie. Przeciwko postanowieniu sądu zaprotestowało Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, dowodząc, że „jest to złamanie fundamentalnej dla demokratycznego państwa zasady wolności słowa”. Ocenzurowaniem zamojskiego pisma zainteresowali się Rzecznik Praw Obywatelskich i Izba Wydawców Prasy. Solidarność wyraziło 32 wydawców, członków Stowarzyszenia Gazet Lokalnych (choć „TZ” nie należy do SGL), publikując zakazane teksty w swoich 56 serwisach internetowych.
Ostatecznie 13 grudnia Sąd Okręgowy w Zamościu w trybie odwoławczym uchylił zakaz publikacji dla „Tygodnika Zamojskiego”. – Chciano nas uciszyć, tymczasem efekt był odwrotny. Cała Polska mówiła o tej sprawie. Zresztą nie tylko: znajomy z Niemiec słyszał o nas w tamtejszej telewizji publicznej – komentuje redaktor naczelny Michał Kamiński. – Jestem zbudowany solidarnością mediów. Pokazały, że potrafią stanąć murem w obronie swoich wartości, czyli ujawniania prawd niekorzystnych dla władzy – dodaje.
Jerzy Sadecki
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter