Wydanie: PRESS 03-04/2020
Uciszanie w imię zasad
Nowa polityka informacyjna agencji Bloomberg zakazuje dziennikarzom pisania materiałów śledczych i analiz o starającym się o nominację prezydencką właścicielu agencji.
Nie ma sensu twierdzić, że relacja z tej kampanii prezydenckiej będzie łatwa dla redakcji (…)” – tak napisał John Micklethwait, redaktor naczelny Bloomberg News, który w dniu ogłoszenia kandydatury przez Michaela Bloomberga wysłał e-mail do pracowników. Poinformował w nim, że w serwisie politycznym Bloomberga nie będą pojawiać się teksty śledcze o Michaelu Bloombergu i kontrkandydatach z ramienia demokratów. Tłumaczył, że decyzja jest konsekwencją wieloletniej „praktyki agencji, która nie pisze tekstów śledczych o życiu prywatnym i majątku swojego założyciela”. Przy okazji relacjonowania tegorocznej kampanii prezydenckiej „te same zasady będą dotyczyły rywali Bloomberga wśród demokratów”, bo agencja „nie może traktować ich w odmienny sposób”. Dziennikarze Bloomberg News mają ograniczyć się do publikowania sondaży, przeprowadzania wywiadów i informowania o przebiegu kampanii Michaela Bloomberga i innych kandydatów Partii Demokratycznej. W serwisie będą pojawiały się jedynie materiały śledcze cytowane z „innych godnych zaufania” mediów. Jest jeden wyjątek od tej reguły. Dziennikarze agencji będą mogli pisać pogłębione teksty na temat Donalda Trumpa, bo jest to „urzędujący prezydent”.
John Micklethwait poinformował również pracowników o zmianach w Bloomberg Opinion, serwisie agencji publikującym felietony i komentarze na temat bieżących wydarzeń. Serwis zrezygnuje z publikowania artykułów, w których Michael Bloomberg przedstawiał m.in. swoje opinie na temat ochrony klimatu czy dostępu do broni. Publicyści Bloomberg Opinion mają też zakaz komentowania kampanii wyborczej założyciela firmy i innych demokratów.
Uprzedzając kontrowersje, jakie nowe zasady mogą wywołać wśród dziennikarzy agencji, Micklethwait napisał: „bez wątpienia wielu z was myśli już o komplikacjach, jakie mogą się pojawić. Moja odpowiedź brzmi następująco: wracajmy do pracy. Możemy długo debatować na temat tego, co by było gdyby. Powinniśmy skupić się na pracy dziennikarskiej. Niech mówi sama za siebie”.
Redaktor naczelny Bloomberg News przypomniał też, że agencja miała już do czynienia z „podobnymi konfliktami” w przekazie i udawało jej się w takich wypadkach „zachować niezależność”.
Agencja Bloomberga była już jednak wcześniej krytykowana za niepisanie o Michaelu Bloombergu. W 2014 roku dziennik „The New York Times” pisał np. o przygotowanym przez Bloomberg News rankingu najbogatszych ludzi na świecie, w którym pominięto Michaela Bloomberga. Miliarder posiadający wówczas majątek o wartości 33,6 mld dol. pojawił się na 15. miejscu w podobnym zestawieniu „Forbesa”. Mediom w 2014 roku nie umknął też fakt, że agencja nie pisała o Michaelu Bloombergu, gdy ten po trzeciej kadencji rządów jako burmistrz Nowego Jorku powrócił do kierowania koncernem Bloomberg LP (jego częścią jest Bloomberg News).
Marta Zdzieborska, San Diego, USA
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter