Wydanie: PRESS 03-04/2020
Strategia na kozła
Przypadki dziennikarzy zwolnionych po hejcie w sieci każą pytać o zasady, którymi kierują się ich szefowie. Ulegają presji czy muszą kogoś poświęcić w imię rozwiązania kryzysu?
W redakcji programu śniadaniowego „Dzień dobry TVN” uznano, że dobrym tematem będzie uroda Jeona Jung-kooka, wokalisty koreańskiego zespołu muzycznego BTS, który w rankingu TC Candler został uznany za najprzystojniejszego mężczyznę. Jung-kook na zdjęciu wyglądał na przestylizowanego chłopca, więc żeby było śmieszniej, reporterowi Adamowi Federowi zlecono, by pojechał z operatorem kamery na bazar, gdzie miał pokazywać zdjęcie Koreańczyka, pytać o jego urodę i nagrywać reakcje rozmówców.
W profesjonalnych redakcjach, gdy dziennikarz dostarczy już gotowy materiał, siadają nad nim przełożeni w redakcji. Ich obowiązkiem jest ocena i decyzja: nadaje się do publikacji, poprawy czy do kosza. – To nie jest radosna twórczość reporterów, że oni przychodzą z pendrive’ami i sobie z nich puszczają na wizji, co chcą – przypomina Adam Feder.
Materiał Federa z bazaru został zaakceptowany, usłyszał nawet, że jest dobry. Został wyemitowany w „Dzień dobry TVN” 28 stycznia. Z jakim efektem? – Po 18 latach pracy jako reporter telewizyjny zostanę youtuberem – mówi Feder.
Okazuje się bowiem, że w redakcjach nawet największych mediów, gdy opublikowany lub wyemitowany materiał nie spodoba się jakiejś grupie odbiorców, kończy się praca zespołowa, a pojawia się panika i indywidualna wina, a potem kara.
Mariusz Kowalczyk
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter