Wydanie: PRESS 11-12/2024
Akredytacja z dyskryminacją
– Wiesz, że wkraczasz na grząski grunt? – usłyszałam od znajomej organizatorki koncertów, gdy szukałam rozmówców do tematu o akredytacjach dziennikarskich. Okazuje się, że emocje po obu stronach barykady są gorące jak przed meczem polskiej reprezentacji
Niby wszystko powinno działać jak w szwajcarskim zegarku: mediom zależy na relacjonowaniu ważnych publicznych imprez, ich organizatorom – na promocji. Ale tak nie działa. Swoje za uszami mają obie strony.
Określenie „akredytacja” nie występuje ani razu w ustawie Prawo prasowe z 26 stycznia 1984 roku, podobnie jak w Ustawie z 6 września 2001 roku o dostępie do informacji publicznej, choć jednocześnie Prawo prasowe już w pierwszym artykule stanowi, że „Prasa, zgodnie z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej, korzysta z wolności wypowiedzi i urzeczywistnia prawo obywateli do ich rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej”. Nawet Wikipedia w haśle „akredytacja” (czyli „postępowanie, w którym upoważniona jednostka wydaje oświadczenie, że określony podmiot jest kompetentny do wykonywania określonych zadań. Wiąże się to z inspekcją dotyczącą postępowania i jakości usług wykonywanych przez akredytowany podmiot”) nie wymienia akredytacji dziennikarskiej.
Katarzyna Pachelska
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter