Wydanie: PRESS 05-06/2023
Tekst, który sprzedaje
Według specjalistów od marketingu brand journalism ma się coraz lepiej, a nawet może pomóc odchodzącym z zawodu
Rzetelne, pojawiające się regularnie treści, skierowane do szerokiej grupy odbiorców, oparte na sprawdzonych źródłach, zawierające element newsowości – to krótka charakterystyka materiałów dziennikarskich. Daleko im do hasłowych i krzykliwych reklam, nasyconych wezwaniami do zakupu. Czy w takim razie pojęcie brand journalism, łączące w sobie słowa marka i dziennikarstwo, ma jakikolwiek sens? Okazuje się, że tak. Mimo że za rok minie 20 lat od dnia, w którym Larry Light – ówczesny szef marketingu McDonald’s, ogłosił całemu światu brand journalism jako nowe podejście do marketingu, ten sposób wpływania na decyzje zakupowe konsumentów nie osłabł. A wręcz przeciwnie, zdaniem moich rozmówców ma się coraz lepiej, a nawet może uratować podupadające dziennikarstwo.
PROBLEMATYCZNA DEFINICJA
W czasach postprawdy, fake newsów i celebrytów występujących w rolach ekspertów w każdej dziedzinie wiarygodność stała się wartością nadrzędną. Także w świecie reklamy, który przez lata przyzwyczajał nas do hiperboli, a czasem wprost – nieprawdy. Świecie reklamy, w której zdjęcia produktów były tak przetworzone w Photoshopie, że organizowano konkursy na odnalezienie jak największej liczby zmodyfikowanych elementów. Świecie reklamy, w której aktorzy z castingu udawali zawodowe autorytety.
Natalia Ryńska
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter