Wydanie: PRESS 05-06/2023
Człowiek od wrzutek
„Jego nazwisko od razu budzi skojarzenie »to pisowiec«” – mówią obrazowo dziennikarze w Szczecinie. Nikt nie ma więc wątpliwości, że nawet po materiale o ofierze pedofila Tomaszowi Duklanowskiemu włos z głowy nie spadnie
Był rok 1990, gdy Piotr Niemczyk, jeden z założycieli Ruchu „Wolność i Pokój”, kierownik prasowy NSZZ „Solidarność” Pomorza Zachodniego w Szczecinie, objął funkcję szefa szczecińskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. – Ukazywaliśmy się raz w tygodniu. To była mała redakcja. Kilka osób – mówi Niemczyk. Ale młodego wówczas dziennikarza Tomasza Duklanowskiego, który miał trafić do redakcji, sobie nie przypomina. Niemczyk po kilku miesiącach szefowania szczecińskiej „Gazecie Wyborczej” – w maju 1990 roku – za namową Andrzeja Milczanowskiego trafił do tworzącego się Urzędu Ochrony Państwa.
Przygoda Duklanowskiego z „Gazetą Wyborczą” też nie trwała długo. Następca Niemczyka Jerzy Sawka szybko się z nim rozstał: – Wywaliłem go natychmiast po tym, jak usłyszałem jego chamską krytykę środowiska „Gazety Wyborczej”. Co ty chłopcze tu robisz, jeśli to nie twoja bajka? Zwijaj wędki i spadaj – wspomina.
Sawka dodaje krótko: – Duklanowski to żaden dziennikarz, nigdy nim nie był. Wszyscy z niego kpili jako tego, który znowu coś przekręcił albo zmanipulował.
Wyrzucony z „Gazety Wyborczej” Duklanowski trafił do redakcji związkowego pisma „Jedność”. – Młody był, trochę zbuntowany, robiący dobre wrażenie, ale nieogarnięty, jeśli chodzi o dyscyplinę pracy – wspomina dzisiejszy szef Solidarności w regionie Mieczysław Jurek. – Kiedyś gdzieś pojechał, nikomu nic nie mówiąc. Nie było go kilka dni. Po tym incydencie ówczesny szef związku w regionie Longin Komołowski polecił go zwolnić – dodaje Jurek. – Z artykułu 52, dyscyplinarnie – precyzuje. Artykuł 52 Kodeksu pracy mówi, że pracodawca może rozwiązać umowę o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika w razie np. ciężkiego naruszenia przez pracownika podstawowych obowiązków pracowniczych. Jurek wspomina też, że z tekstami Duklanowskiego były problemy. – Nieraz trzeba było za niego przepraszać, bo mylił fakty albo coś przekręcał w wypowiedziach osób, z którymi rozmawiał. Potem przychodziły do nas z pretensjami – opowiada szef szczecińskiej Solidarności.
Grzegorz Sajór
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter