Wydanie: PRESS 03-04/2019
Przewijanie taśmy
GDY KTOŚ ZA STO LAT ZECHCE PISAĆ HISTORIĘ POLSKICH MEDIÓW POCZĄTKU XXI WIEKU, będzie miał spory problem z ustaleniem nawet tak prostej rzeczy, jakie było stanowisko dziennikarzy wobec publikowania treści rozmów polityków nagrywanych nielegalnie, jeśli rozmowy te nie dotyczą spraw tak istotnych, jak np. plany zamachu stanu czy korupcja na najwyższych szczeblach.
Bo gdy już zbierze materiał źródłowy, dostanie coś takiego:
Rok 2014. „Wprost” publikuje nagrane przy stole w restauracji „Sowa i przyjaciele” prywatne rozmowy polityków PO.
Jacek Żakowski, „Polityka”: „Tu mamy zamach stanu. A jeżeli redakcja staje się narzędziem zamachu stanu, jest niedobrze”.
Wojciech Maziarski, „Gazeta Wyborcza”: „Nie było żadnych deali ani łamania prawa. (…) Nie jest dla mnie oczywiste, czy dobro publiczne uzasadniało publikację nagrań, czy też chodziło o to, by podnieść sprzedaż”.
Jarosław Kurski, „GW”: „Znane są skutki: destabilizacja kraju, osłabienie rządu, kompromitacja Polski”.
Rok 2019. „Gazeta Wyborcza” ujawnia treść nagranych nielegalnie rozmów prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z kontrahentami spółki Srebrna.
Ryszard Makowski, „Sieci”: „Ordynarne próby destabilizowania sytuacji w Polsce”.
Marcin Makowski, „Tygodnik do Rzeczy”: „Rozumiem, że »taśmy Kaczyńskiego« zwiększają sprzedaż »Wyborczej«, więc codziennie warto dać coś »nowego« (...)”.
Michał Karnowski, wPolityce.pl: „Nagonka, w której próbujecie użyć medialnej siły opozycji do wywołania przesilenia politycznego”.
Jednym słowem: po pięciu latach media mainstreamowe i prawicowe zamieniły się miejscami. A punkt widzenia dziennikarzy na zasadność publikacji rozmów nielegalnie nagranych polityków wyznacza to, która partia trzyma władzę.
Mariusz Kowalczyk
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter