Wydanie: PRESS 03-04/2023
Front medialny
Po roku od wybuchu wojny ukraińskie media utrzymują się dzięki dobrym wujkom oraz grantom. Normalnego rynku reklamowego brak
Nad ranem rosyjska telewizja wyemitowała przemówienie prezydenta Rosji Władimira Putina, w którym oświadczył, że rozpoczyna specjalną operację wojskową w Ukrainie. Słowo „wojna” nie padło. Był 24 lutego 2022 roku. Poprzedniego wieczora Olga Rudenko, redaktorka naczelna ukraińskiego anglojęzycznego serwisu The Kyiv Independent, do późna wymieniała uwagi ze swoimi współpracownikami. Od kilku miesięcy władze Stanów Zjednoczonych ostrzegały, że Rosja szykuje inwazję militarną na Ukrainę. – Myśleliśmy jednak, że będzie to co najwyżej zmasowany atak na Donbas we wschodniej Ukrainie – opowiada Olga Rudenko. – Mimo to momentalnie zrozumieliśmy, że Putin wypowiedział nam wojnę. Zaczęłam pisać tekst na temat jego przemówienia. Wkrótce na Kijów spadły rakiety, a miastem wstrząsnęły eksplozje. Nasi dziennikarze, którzy byli poza Kijowem, informowali, że atakowane są już też inne regiony Ukrainy.
Z Olgą Rudenko rozmawiam o tym 11 miesięcy po rozpoczęciu inwazji, w modnej kijowskiej kawiarni, do której mnie zaprosiła, w hipsterskiej dzielnicy Podole. – Cóż, tragiczne wydarzenia pomogły nam odnieść sukces – przyznaje Rudenko.
Paradoksalnie bolączki, a nawet patologie, które od lat trawiły media nad Dnieprem, pomogły im przetrwać i działać podczas wojny. Redakcje, które szybko przystosowały się do wojennych warunków, wkrótce stały się źródłem informacji nawet dla światowych mediów i agencji informacyjnych.
Mariusz Kowalczyk
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter