Wydanie: PRESS 07-08/2019
Nie gadaj tyle, dziennikarzu
Żeby robić dobre rozmowy, trzeba nauczyć się najpierw milczeć. Ciągle się tego uczę.
Granicami tego świata była linia lasu, który otaczał nas dookoła. Jakieś sto domów, kościół, plebania, szkoła, piekarnia, cmentarz, pola, trzy–cztery sklepy, krzyż na rozstaju i pomazany farbą przystanek autobusowy, na którym my z podstawówki przesiadywaliśmy na zmianę z miejscowymi pijaczkami, braćmi Szklanym (nazywanym tak z powodu szklanego oka) i Fatalnym (wiecznie miał pecha). Rozklekotany autobus podjeżdżał na przystanek kilka razy dziennie. Za przystankiem pola, powoli zanikające rolnictwo. Czas odmierzany porami roku, niedzielami, świętami, odpustami, ślubami, narodzinami, pogrzebami, wypadkami, samobójstwami. I mieszkańcy, cała skomplikowana struktura relacji: wójt, ksiądz, sąsiad gangster napadający na tiry, prezes tartaku, ochotnicza straż pożarna, rolnicy, rzeźnik, prostytutka samotnie wychowująca synów, a w wolnych chwilach śpiewająca w kościelnym chórze, badylarze ze swoimi szklarniami. Wiara w ciężką pracę i w to, że kiedyś będzie lepiej.
Spędziłem na mazowieckiej wsi pierwsze 15 lat życia, rzadko wyjeżdżając z niej dalej niż do oddalonego o 20 km miasteczka. Kiedy „Press” poprosił mnie, bym napisał tekst dla młodych dziennikarzy, jak i dlaczego warto rozmawiać z ludźmi z innych baniek, okopów czy barykad – zacząłem się zastanawiać, czemu to mnie akurat do tych innych baniek, okopów i na te inne barykady ciągnie. Bo tak – gdy wojna na Ukrainie, zaraz jadę rozmawiać z separatystami na Donbasie; gdy wojna polsko-polska to z mieszkańcami Podlasia. Może po prostu wiem, jak to jest być z miejsca, o którym dużo się pisze, ale którego się nie słucha, nie rozumie i o nic nie pyta.
Grzegorz Szymaniak
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter