Wydanie: PRESS 07-08/2015
Świat przez peryskop
Aplikacja Periscope daje szansę na bezpośrednią transmisję z miejsca zdarzenia, również gdy nie masz kamery, operatora i łącza satelitarnego. Wystarczy smartfon.
Kayvon Beykpour, amerykański przedsiębiorca, właśnie sprzedał firmę i postanowił udać się w podróż dookoła świata. Gdy miał opuszczać Stambuł, na placu Taksim zaczęły się protesty. Rzucił się więc do telewizji, przeglądał Internet i Twittera w poszukiwaniu informacji, czy może bezpiecznie opuścić hotel.
Chociaż przez okno widział tysiące ludzi na placu, z których wielu miało smartfona, to nigdzie nie było informacji bezpośrednio z okolic jego hotelu. – Na placu były tysiące ludzi ze smartfonami, dostępny szybki Internet, dlaczego nie mogę widzieć tego, co oni widzą? – wspominał dla magazynu „Wired”.
Beykpour, po powrocie do Stanów Zjednoczonych, razem z Joe Bernsteinem rozpoczął tworzenie aplikacji, która miała rozwiązać problem, z jakim zetknął się w Stambule. Pierwsze testy pokazały, że same zdjęcia to za mało i dwójka przedsiębiorców zapytała: „A gdyby tak każdy mógł transmitować wideo w czasie rzeczywistym”? Po paru miesiącach prac, jeszcze zanim aplikacja pokazała się na rynku, firmę i aplikację Periscope kupił za 100 mln dol. Twitter. W marcu 2015 roku pojawiła się wersja dla iOS, a w maju dla Androida. No i zaczęło się: dziennikarze i media oszalały na punkcie peryskopowania. Twitter zalały linki zarówno do ciekawych peryskopów (zwyczajowa nazwa transmisji z aplikacji Periscope), jak i bezużytecznych w sensie informacyjnym scen w parku z psami. Bez dwóch zdań Periscope wpłynął na to, jak dziennikarze dostarczają informacje i jak dyskutują z telewidzami, słuchaczami lub czytelnikami. Ale czy Periscope zmieni dziennikarstwo?
Stanisław M. Stanuch
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter