Wydanie: PRESS 1-2/2025
Trudna misja
Jimmy Lai nazywany jest azjatyckim Rupertem Murdochem. Tylko że jego imperium prasowe wspierało demokrację, a Lai od czterech lat siedzi w więzieniu
Jeszcze przed objęciem władzy przez Donalda Trumpa Reporterzy bez Granic apelowali, by dotrzymał obietnicy wyborczej i naciskał na władze Chin w sprawie uwolnienia Jimmy’ego Laia. Trump w rozmowie z amerykańskim podcasterem Hugh Hewittem w październiku zeszłego roku przekonywał, że zrobi to „na 100 procent”, a wyciągnięcie Laia z więzienia będzie „łatwe”. „Nie ma żadnego powodu, dla którego powinien być teraz za kratami, no może oprócz tego, że nie szanuje Bidena ani Kamali. Zresztą kto by ich szanował?” – szydził Trump, który w końcówce walki o Biały Dom nawet w takiej kwestii musiał wspomnieć o swojej rywalce. Trump mówił to w czasie, gdy Lai – wydawca „Apple Daily”, zamkniętej już prodemokratycznej gazety w Hongkongu – siedział w więzieniu o podwyższonym rygorze. Według prawników chorujący na cukrzycę 77-latek spędza ponad 23 godziny na dobę w więziennej izolatce. W listopadzie 2024 roku zeznawał w procesie, w którym jest oskarżony o zmowę z obcymi państwami. Grozi mu za to dożywocie. Według prokuratury dowodem w sprawie jest jego wyjazd do Waszyngtonu w lipcu 2019 roku, czyli niedługo po wybuchu prodemokratycznych protestów w Hongkongu. Jimmy Lai potwierdził w sądzie, że spotkał się wtedy m.in. z wiceprezydentem Mikiem Pence’em i sekretarzem stanu Mikiem Pompeo. Zaprzeczył jednak zarzutom, iż w trakcie rozmów z tymi politykami miałby prosić amerykański rząd o naciski na chińskie władze, które coraz mocniej przykręcały śrubę w Hongkongu.
Marta Zdzieborska
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter