Wydanie: PRESS 1-2/2025

Była naczelna

Magdalena Kicińska, była redaktorka naczelna „Pisma”, jest chwalona przez współpracowników za dobroć, empatię i szczerość.

Ale, jak wiadomo, nie da się być takim dla wszystkich

Ponad rok temu redaktorka naczelna „Pisma” Magdalena Kicińska dostaje do druku reportaż o dziennikarce szanowanej w środowisku mediów liberalno-lewicowych. Reportaż opisuje, jak ta była szefowa jednej z ogólnopolskich redakcji zarządzała pracownikami. Tekst jest podobno dobrze udokumentowany i mówi o toksycznych warunkach pracy z panią redaktor. Wypowiadają się pod nazwiskami znani dziennikarze, a zwłaszcza dziennikarki. Bo to one miały z nią najciężej. Autorka nie kryje przed Magdaleną Kicińską, że kilka redakcji już odmówiło jej publikacji. Podejrzewa, że stało się tak z powodu środowiskowych układów towarzyskich. Ma nadzieję, że „Pismo” nie jest w nie uwikłane i dzięki temu sprawa, która może wstrząsnąć nie tylko środowiskiem dziennikarskim, zostanie ujawniona.

Po przeczytaniu tekstu Magdalena Kicińska odpisuje autorce, że „temat jest bardzo mocny i bardzo poruszający”. Po lekturze reportażu czuje się wstrząśnięta: „tak wiele osób, które znam osobiście, doświadczyły tak złego zachowania ze strony swojej przełożonej. To nigdy i nigdzie nie powinno mieć miejsca”.

Tyle że Magdalena Kicińska nie wie, czy taki tekst może zostać opublikowany w „Piśmie”. „Muszę – jeśli Pani pozwoli – temat przedstawić na kolegium, żebyśmy się zastanowili, czy możemy się go podjąć. W naszym przypadku to kwestia zasobów czasowych i ludzi, bo nie mamy komórki śledczej (…)”. Na koniec zaznacza: „Nie chcę, żeby Pani pomyślała, że Panią zbywam. Jesteśmy po prostu małym zespołem i musimy mierzyć siły na zamiary”.

Dziś Kicińska tłumaczy mi, że tekst nie był doskonały. – Po przedyskutowaniu w gronie redaktorów wróciłam do niej z informacją, że tekst wymagałby jeszcze sporo pracy, by spełniać nasze wymogi. Po, jeśli pamiętam, kilku tygodniach autorka poinformowała, że tekst opublikuje „Duży Format” – twierdzi. Tu do publikacji też nie doszło, podobnie jak w innych mediach.

Z korespondencji autorki z Magdaleną Kicińską wynika, że sprawa wyglądała trochę inaczej, a autorka nie przestraszyła się dodatkowej pracy nad tekstem, która miała polegać m.in. na porozmawianiu z bohaterką reportażu. „Mam odwagę dokończyć ten temat” – zadeklarowała dziennikarka.

– Ale na ten mail już mi nie odpisała – mówi autorka nieopublikowanego tekstu. Dziennikarska odwaga nie jest najsilniejszą stroną Magdaleny Kicińskiej. Dlatego chętnie dołącza do wszelkich internetowych afer, w których tłum staje naprzeciw pojedynczego wroga. Najlepiej, żeby był jeszcze z tej samej co ona, lewicowej bańki.

Mariusz Kowalczyk

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.