Wydanie: PRESS 07-08/2023
Taki był Smoleń
„Kiedyś powiedziałem i to powtórzę: ja w tej firmie umrę” – oświadczył Paweł Smoleński w wywiadzie dla „Press” z grudnia 2005 roku. Firma to „Gazeta Wyborcza”, w której pracował od pierwszego numeru aż do śmierci. Zmarł 2 maja
Adam Michnik, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”, docenił Pawła Smoleńskiego natychmiast, choć nie znali się wcześniej. – Czytałem jego teksty i od razu spostrzegłem, że to autor wybitny, ma dobrze poukładane w głowie i hołduje tym samym wartościom co ja, Helena Łuczywo, Julek Rawicz czy Piotr Pacewicz. Od razu oczywiste było, że tutaj jest jego miejsce. Pisał dużo, był wszechstronny – wylicza Adam Michnik.
Przywołuje cykl artykułów z tomu „Salon patriotów”. – Pokazał wszystkie degeneracje polskiej świadomości narodowej, myślenia o historii i patriotyzmie, które dziś PiS demonstruje w pełnej krasie. Ale najbardziej Paweł był zasłużony w temacie ukraińskim, w uświadomieniu Polakom, czym jest Ukraina i dążeniu do pojednania polsko-ukraińskiego. Jeździł na Bałkany, do Stanów Zjednoczonych, do Południowej Afryki, do Birmy, gdzie byliśmy razem nawet, na Bliski Wschód... Co mam ci powiedzieć jeszcze? To była po prostu twarz „Gazety” – stwierdza Michnik i dalej wymienia przymioty Pawła Smoleńskiego, nie szczędząc przymiotników: – Znakomite pióro, wielka intelektualna uczciwość, olbrzymi talent, i taka – powiedziałbym – mentalna szlachetność.
Adam Michnik nie poda dokładnej daty, kiedy zaprzyjaźnił się z Pawłem Smoleńskim. – Bardzo szybko! Od razu zorientowaliśmy się, że pochodzimy od tej samej małpy – śmieje się. – Podobnie reagujemy, mamy ten sam system wartości, choć oczywiście w wielu sprawach spieraliśmy się, tak jak między przyjaciółmi bywa. U Pawła podobał mi się jego dystans do rzeczywistości. Gdy wydawało się, że z jakiejś sytuacji nie ma żadnego wyjścia, Pawełek mówił: „Tak czy owak, jak byś nie kombinował – dupa z tyłu”.
Andrzej Stasiuk, pisarz: – Byliśmy przyjaciółmi, szanowałem go i lubiłem. Miał dobre serce, nie był cynicznym skurwysynem, choć sprawiał takie wrażenie. Ale tak robią wrażliwcy, żeby schować się przed tym światem i żeby świat się od nich odpierdolił. Miał cudowne poczucie humoru, uwielbiał szydzić, bawić się słowami. My właściwie rozumieliśmy się bez słów, język służył rozrywce, przedrzeźnianiu świata.
Dobre serce? Na mnie Paweł Smoleński sprawiał wrażenie wyniosłego, osobnego, nieco zadufanego. – Co ty mówisz, to dusza człowiek. Wystarczy tylko trochę poskrobać – przekonywała mnie koleżanka, która była z nim na paru żeglarskich rejsach.
Nie chciało mi się wtedy skrobać. Po 30 latach poskrobać muszę.
Dorota Boruszkowska
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter