Wydanie: PRESS 01-02/2023
Gazet życie po życiu
Gazeta może zniknąć z rynku, ale nie może zniknąć z pamięci. Ratunkiem dla archiwów są raczej prywatni kolekcjonerzy niż wydawcy, którzy nie mają głowy do pudeł ze zdjęciami i zszywek starych wydań
Kilka lat temu Leszek Kraskowski, były dziennikarz m.in. „Życia Warszawy”, wszedł do opuszczonego budynku dawnego kina Klub między Marszałkowską a placem Na Rozdrożu. W latach 90. mieściła się tam siedziba „Życia Warszawy” – niektórzy wspominają ją z sentymentem, ale warunki pracy panowały tam fatalne. Jak to w kinie: prosto z ulicy wchodziło się do obszernego hallu, potem na wielką salę, która tworzyła coś na kształt open space’u w czasach, kiedy to jeszcze nie było modne.
– Wewnątrz panował bałagan nie do opisania. Wszędzie walały się stare gazety i resztki mebli. Dach groził zawaleniem, podtrzymywały go drewniane stemple – wspomina Kraskowski. – Dotarłem na pierwsze piętro do dawnego gabinetu redaktora naczelnego Tomasza Wołka. Wewnątrz – na materacu – spali bezdomni. Zniechęciło mnie to, wycofałem się. Żałuje, bo kawałek dalej był dawny dział foto. Do głowy mi jednak nie przyszło, że leżą tam w kopertach skatalogowane cenne zdjęcia.
Bezdomni rezydenci dawnej redakcji nie wystraszyli miłośników urbexu, czyli środowiska eksploratorów miejskich ruin. Ci dotarli do archiwum. – Potem te zdjęcia pokazywali w swoich publikacjach – opowiada Kraskowski. – Sam nie mam pojęcia, jak te zbiory się uchowały.
Na zdjęciach widać sceny z uroczystości pogrzebowych Józefa Stalina w Warszawie z marca 1953 roku, kiedy to nie tylko Związek Radziecki, ale i wszystkie zaprzyjaźnione kraje musiały obowiązkowo pożegnać dyktatora, kilkanaście lat później uznanego za zbrodniarza. Pojedyncza fotografia w dobrym stanie, opisana, datowana, z pieczątką redakcji może kosztować od 40 do nawet 500 zł.
Ryszard Parka
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter