Wydanie: PRESS 07-08/2022

Jak z TikToka utrzymać się na rowerze

Sportowcy z niższych lig udowadniają, że także bez milionowych budżetów można zarobić na wizerunku

Majowy wieczór w Warszawie. Przed kinem Luna tłum, który właśnie obejrzał „Bestie ze Złego” – dokument zaprezentowany w ramach festiwalu Millennium Docs Against Gravity. Wszyscy czują, że złapali Boga za nogi – o wejściówki było bardzo trudno, sala pękała w szwach.

Wśród publiczności ci, którzy Złego świetnie kojarzą – albo do niego należą, wspierają, albo słyszeli o nim od znajomych. A przecież mówimy o klubie z piłkarskiej klasy A, czyli przedostatniego poziomu rozgrywek w Polsce, oraz sekcji kobiet, która występuje w III lidze (czwarty poziom).

DAĆ SPONSOROWI WIĘCEJ NIŻ LOGO NA KOSZULCE

Jeśli nie są państwo w stanie wymienić nazwy żadnej drużyny, która występuje na takim poziomie rozgrywek, proszę nie mieć wyrzutów sumienia. AKS Zły to też żaden sportowy gigant. Ale rozumie marketing.

– Po premierze zebraliśmy sporo pozytywnych opinii. A przede wszystkim deklaracji przystąpienia do klubu. Nie ma co ukrywać – film pomoże nam także w poszukiwaniu nowych sponsorów – mówi Krzysztof Górniak, jeden z założycieli Złego.

Zły to klub piłkarski założony w 2016 roku na warszawskiej Pradze o nazwie inspirowanej powieścią Leopolda Tyrmanda. Nie ma tu prezesa – właścicielem klubu są kibice, dziś to ponad 200 osób. To znaczy, że każdy członek stowarzyszenia ma taki sam głos i taki sam wpływ na działalność klubu. – Na futbol patrzymy krytycznie. Klub nie powinien należeć do prywatnego biznesmena, do zamkniętej kliki, tylko do osób, które go tworzą. Dlatego poszliśmy inną drogą – dodaje Górniak.

Jak podkreślają założyciele Złego, społeczność jest jego największą siłą. 200 osób płaci składki, które mogą pokryć wynajem boisk czy ochrony na meczach. 200 osób dba też o znalezienie sponsorów.

– Wierzymy, że jeśli ktoś należy do społeczności, to dba o jej funkcjonowanie – mówi Górniak. – Działamy na rynku marketingu szeptanego lepiej niż inni. Każdy z nas pracuje w różnych branżach i może rozpuścić wici, że fajny klub szuka sponsora. To może być atrakcyjne dla firm – nie tylko dotrą do kilkuset osób, ale mogą być częścią idei. Jest to coś więcej niż eksponowanie logo na koszulkach zawodników.

Piotr Wesołowicz

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.