Wydanie: PRESS 07-08/2022
Końskie zaloty
Fundacje zbierające pieniądze na zwierzęta sięgają po coraz silniejszy szantaż emocjonalny
Przed laty wystarczyło napisać: „Kuba pracował całe życie, teraz grozi mu transport do rzeźni, pomóżcie go uratować!”. Obok zwyczajne, często niewyraźne zdjęcie wiejskiego konia, uwiązanego przy płocie. Albo koński portret, na którym zaciekawione zwierzę zerka w obiektyw. Tak wyglądały ogłoszenia o zbiórkach na ratowanie koni jeszcze przed 1999 rokiem, kiedy pierwsze w Polsce akcje na rzecz koni przeprowadzał Klub Gaja z Wilkowic pod Bielsko-Białą. Do dziś niektóre organizacje nastawione na ratowanie koni nadal tak piszą.
Ale czasy się zmieniają i konkurencja rośnie. Według Safe-Animal, instalującej czipy do identyfikacji zwierząt, w Polsce działa ponad 160 organizacji zajmujących się pomocą zwierzętom. Dlatego opisy zwykłych starych koni już nie wystarczają.
W dodatku ogłoszenia o zbiórce na ratowanie koni przed wywózką do rzeźni przeniosły się w ostatnich latach z prasy do internetu. A tu nie trzeba się zamykać w niewielkiej liczbie znaków. Stąd takie apele, niczym wstęp do reportażu: „Handlarz roznosi wkoło woń taniego wiejskiego wina i trochę chwieje się na nogach. „Co, durna kobyło, znowu trzeba cię przeszkolić”? – rzuca w stronę Zuzanny. Jego gromki, grubiański śmiech roznosi się po całym przybytku. „Tyle razy dostała, że powinna się już nauczyć stać na baczność, gdy jej pan idzie. Na co pani taka głupia chabeta? A to dziecko nie lepsze, spier... ile razy mnie widzi, no na co to komu”?! Drągów we wsi nie starczy, żeby ich czegoś nauczyć – rzuca na odchodne”.
Ale na wiejskiego starego konia zbierze się dziś mało. Dlatego ogłoszenia muszą bardziej chwytać z serce.
„Matylda stoi wciśnięta w róg, a przed nią kuli się, wtulony w nią mały Morfeusz. Jakby chciał wcisnąć się za mamę i stać się niewidocznym. Trwa w swoim świecie i wierzy, że przy niej jest bezpieczny. Oboje skazani. Za niewinność. To dziś dość popularny wyrok. Zwłaszcza dla konia. Oboje przerażeni. Bo tam, gdzie zaraz mają pójść, nie ma miejsca dla matek z dziećmi. Tak naprawdę to w ogóle nie jest miejsce do życia. Bo tam idzie się, by umrzeć”.
Ryszard Parka
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter