Wydanie: PRESS 07-08/2022
Spór o wartości
Spór dotyczył jednego słowa. Ale na różnicę zdań między „Gazetą Wyborczą” a Konstantym Gebertem trzeba spojrzeć szerzej
BYŁ 50. DZIEŃ INWAZJI ROSJI NA UKRAINĘ, GDY W „GAZECIE WYBORCZEJ” MIAŁ UKAZAĆ SIĘ PO RAZ TYSIĄC SZEŚĆDZIESIĄTY PIERWSZY FELIETON KONSTANTEGO GEBERTA Z CYKLU „PROGNOZA POGODY”. Ale zamiast niego opublikowano tekst „Moje pożegnanie”, w którym dziennikarz ogłosił, że po 33 latach rozstaje się z redakcją.
Skoro w kwestiach zasadniczych nie możemy się dogadać, to trzeba się będzie rozstać” – napisał Konstanty Gebert. Powód? Ingerencja redakcji w tekst poświęcony polityce prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. „Ukraiński batalion Azow, walczący bohatersko w obronie Mariupola, określiłem w nim mianem »neonazistowskiego«, co Redakcja uznała za niedopuszczalne. Ja z kolei nie zgodziłem się na zastąpienie tego terminu słowami »skrajnie prawicowy« itp., a za niedopuszczalną uznałem samą taką ingerencję” – uzasadniał Gebert w pożegnalnym tekście. Dziękując zarazem, że redakcja umożliwiła mu pożegnanie się z czytelnikami i wyjaśnienie powodu rozstania. Pod tekstem umieszczono dwa zdania od wspomnianej redakcji. „Z żalem przyjmujemy do wiadomości decyzję naszego Kolegi. Cieszymy się z deklaracji, że zakończenie stałego cyklu felietonów nie oznacza całkowitego zakończenia naszej współpracy” – napisano.
– To była sytuacja zero-jedynkowa. Albo drukujemy w wersji autora, albo on odchodzi – ubolewa Bartosz T. Wieliński, zastępca redaktora naczelnego i szef działu zagranicznego „Gazety Wyborczej”. – Można było użyć innego przymiotnika... Ale kiedy Wojciech Maziarski przekazał nasz komunikat redaktorowi Gebertowi, ten uznał, że to cenzura i drogi się rozeszły. To duża strata i przykra sprawa, ale nie było pola do kompromisu – nie ma wątpliwości Wieliński.
– Nie można było użyć innego przymiotnika – podkreśla stanowczo Konstanty Gebert ponad miesiąc po rozstaniu się z „Gazetą Wyborczą”. – Użycie tego słowa było kluczowe dla zrozumienia tekstu. By pojąć, dlaczego Grecy krytycznie zareagowali na przemówienie prezydenta Ukrainy w swoim parlamencie – przekonuje Gebert. Chodzi o przemówienie z 7 kwietnia, do którego Zełenski włączył wystąpienia dwóch ukraińskich Greków z Mariupola, walczących w obronie miasta w składzie neonazistowskiego batalionu Azow. A dla Grecji – zdaniem Geberta – pamięć o niemieckiej okupacji w drugiej wojnie pozostaje niezabliźnioną raną. Stąd – jak napisał publicysta – w odrzuconym przez redakcję „GW” felietonie – „rząd grecki, którego Kijów nie uprzedził o treści wystąpienia prezydenta, uznał włączenie wypowiedzi żołnierzy Azowa za »niesłuszne i niestosowne«, a rosyjska propaganda, głosząca, że na Ukrainie walczy z »neonazizmem«, zyskała od Zełenskiego nieoczekiwany prezent”.
Grzegorz Sajór
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter