Wydanie: PRESS 03-04/2022
Wolny strzelec wyborowy
Freelancerów w reklamie i marketingu można podzielić na dwie grupy – ekspertów i podwykonawców. Czyli tych, których pracą agencje chcą się pochwalić, oraz tych, których udział starają się ukryć
Plus pierwszy: – Sama wybieram projekty, nad którymi chcę pracować – mówi Katarzyna Pereta, motion designerka, zajmująca się animacją i grafiką. Plus drugi: – Gdy coś mi nie pasuje, zwyczajnie mogę tego nie robić – stwierdza Tomasz Dubiel, kreatywny freelancer. Plus trzeci: – Jako freelancerka zarabiałam podobne pieniądze co na etacie, ale byłam mniej obłożona pracą – ocenia Magdalena Drozdowska, od niedawna creative group head w McCann. Brzmi pięknie. Gdyby nie minusy.
GDY SIĘ PALI, FREELANCER POD RĘKĄ
W reklamie freelancerami bywają najczęściej kreatywni – copywriterzy, art directorzy, designerzy, rzadziej stratedzy. Najrzadziej ludzie z działu client service. Po freelancerów agencje sięgają zwykle wtedy, gdy nawarstwiają się projekty, na ogół przetargowe.
Oczywiście agencja nigdy nie oddaje freelancerom pełnej kontroli nad nowym projektem. Gdy jednak klient domaga się propozycji np. trzech linii kreatywnych, agencja zleca na zewnątrz dwie z nich, a sama pracuje nad trzecią. Którą, rzecz jasna, potem najbardziej promuje u klienta.
– Udział w działaniach przetargowych to dla pracowników spore obciążenie, mało która agencja ma specjalny zespół delegowany tylko do tego, by wygrywać przetargi – mówi Marcin Gaworski, chief executive officer & partner 180heartbeats + JvM. – Zwykle więc do przetargu wystawia się ludzi pracujących na co dzień dla innych klientów. Wiąże się to z problemami: pracownicy są albo przeciążeni, albo dla swoich stałych klientów pracują mniej. Oczywiście trzeba unikać takich sytuacji. Dlatego wynajmujemy niezależnych fachowców – freelancerów – wyjaśnia Gaworski.
Agata Małkowska-Szozda
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter