Wydanie: PRESS 01-02/2022
Szef radiokomitetu w Łodzi
Zamiast rozwijać radio, wolą cieszyć się dobrymi posadami. I choć nie znają się na mediach, to wiernie służą partii matce
Gdy w 2016 roku – po wygranych wyborach – Prawo i Sprawiedliwość ponownie przejmowało władzę w mediach publicznych, pracownicy Radia Łódź nie mieli powodów do obaw. Prezesem rozgłośni został znów Dariusz Szewczyk, który kierował stacją w czasach tzw. pierwszego PiS. Szewczyk co prawda był kojarzony z Prawem i Sprawiedliwością, ale przez większość pracowników radia jest do dziś dobrze wspominany. – Gospodarz w starym rozumieniu tego słowa – opowiada jeden z byłych pracowników Radia Łódź.
Dziennikarze radia przyznają, że Szewczyk nie wpływał mocno na polityczną linię radia, do studia byli zapraszani goście o różnych poglądach, a dyskusje przebiegały zwykle w spokojnej, merytorycznej atmosferze. – Cechą łódzkiej publicystyki radiowej było wyważenie. Tutaj nikt nie skakał sobie do gardeł – mówi dr Krzysztof Grzegorzewski, obecnie medioznawca z Uniwersytetu Łódzkiego, który pierwsze dziennikarskie szlify zdobywał właśnie w Radiu Łódź. Pracownicy przyznają, że PiS oczywiście odciskał piętno na radiu, ale przechylenie polityczne było niewielkie i dla większości akceptowalne.
To, co dla jednych jest w „miarę poprawne”, dla innych już trudno akceptowalne. W łódzkim urzędzie miasta nie widzą większej różnicy między tym, co dzieje się dziś, a czasem, gdy rozgłośnią kierował Szewczyk i starają się omijać stację szerokim łukiem. – Od dawna nie korzystamy z zaproszeń do audycji, które z założenia służą tylko temu, by działania władz miasta pokazać z negatywnej strony – mówi Marcin Masłowski, rzecznik prasowy prezydent Łodzi.
Jeśli w stacji były jakieś spory, to nie z powodu polityki, ale za sprawą sposobu zarządzania ówczesnego dyrektora programu Marcina Wąsiewicza (obecnego dyrektora radiowej Trójki), z którym – jak wspominają dziennikarze – bardzo trudno się współpracowało. Opowiadają, że Wąsiewicz nie panował nad swoimi emocjami, a radiem zarządzał za pomocą wiadomości mailowych. Z Wąsiewiczem chcieliśmy porozmawiać. Najpierw nie wykluczał rozmowy, ale później odpisał, żeby pytania przesłać mailem. Tak zrobiliśmy, ale my jego maila nie doczekaliśmy się.
Michał Niedbalski
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter