Wydanie: PRESS 01-02/2022
Zafiksowani w lesie
Tak wielu zagranicznych dziennikarzy nie było w Polsce od dawna. Ani tak wielkiego zapotrzebowania na usługi fikserów, czyli tłumaczy, przewodników, organizatorów spotkań dla zagranicznych dziennikarzy
Okolice Białowieży, 17 listopada 2021 roku. Ekipa Deutsche Welle TV dostała pinezkę z oznaczeniem lokalizacji migranta na Google Maps. W aucie z dziennikarzami siedzi Nawal Soufi – legendarna już aktywistka marokańsko-włoskiego pochodzenia, która pomaga uchodźcom w całej Europie. Od początku października działa na granicy Polski, Litwy i Białorusi. Teraz Nawal bez przerwy rozmawia z migrantem przez telefon, by nie stracił przytomności. Jest wycieńczony, odwodniony i głodny. Przebywa w lesie od pięciu dni. Jeśli straci przytomność, zanim zostanie odnaleziony, nie uda mu się pomóc.
W tym samym czasie próbują do niego dotrzeć aktywiści Grupy Granica – konglomeratu 14 organizacji pozarządowych pomagających uchodźcom przy granicy polsko-białoruskiej. Dziennikarze Deutsche Welle TV i Katarzyna Piasecka, fikserka tej ekipy, czekają w aucie z Nawal. Gdy będzie trzeba wesprzeć aktywistów, szybko wkroczą. Czasem wystarczy sama obecność mediów i dokumentowanie przez dziennikarzy sytuacji konfliktowych, by uratować zdrowie, a niekiedy życie migrantów. Polska Straż Graniczna dokonuje tzw. push-backów, czyli siłowego cofnięcia migrantów za granicę białoruską, nie zważając na ich stan zdrowia. – To dzięki obecności ekipy Deutsche Welle Abuzar i Meda – 30-latkowie z Iranu – zostali uratowani przed pewnym push-backiem w październiku 2021 roku – podaje przykład Katarzyna Wappa, aktywistka z Hajnówki.
Nawal Soufi ma w kieszeni Interim Measure – wniosek kierowany do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka o zastosowanie środków tymczasowych z uwagi na pilną potrzebę zagwarantowania bezpieczeństwa danej osoby. Kiedy odnaleziony w lesie mężczyzna go podpisze, aktywiści wyślą dokument poprzez e-PUAP do Straży Granicznej. Dzięki temu push-back migranta za granicę będzie przynajmniej na 30 dni zablokowany.
Wreszcie dziennikarze dostają sygnał: można podejść. Odnaleziony mężczyzna ma na imię Walid, jest 44-letnim Irakijczykiem z Homs. Jego stan jest ciężki. Przez wychłodzenie, odwodnienie i kłopoty z krążeniem jest bardzo osłabiony. Aktywiści karmią go gorącą zupą. Do lasu, w miejsce odnalezienia Walida, zjechało tak dużo dziennikarzy, że w tłoku trudno zobaczyć twarz mężczyzny.
– Scena była poruszająca. To jeden z tych mężczyzn, którymi nas straszą – pochodzący z innej kultury, wyznający inną religię, o innym odcieniu skóry. Tymczasem ten człowiek był bezbronny jak dziecko – wspomina Katarzyna Piasecka.
Przyjechała karetka pogotowia ze szpitala w Hajnówce. Ratownicy medyczni są nieuprzejmi. Mówią do Irakijczyka po polsku, nie zważając na to, że ten nie rozumie ich poleceń. Każą mu założyć buty, ale on nie ma na to siły. – To ja mam mu jeszcze buty zakładać? – oburza się pielęgniarz.
Takich akcji ratowania migrantów z udziałem mediów, fikserów i aktywistów od września do listopada były przy polskiej granicy z Białorusią dziesiątki. – Nie byłam na to wszystko przygotowana. Te sceny to trauma. Ale czułam wtedy, że to, co robimy, jest bardzo tym ludziom potrzebne – konkluduje Katarzyna Piasecka.
Krzysztof Boczek
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter