Wydanie: PRESS 11-12/2020
Przesyłki lekiem na koronakryzys
Dostarczają listy, paczki, rośliny, a wkrótce i leki – pandemia i malejąca sprzedaż zmuszają niemieckich wydawców do szukania nowych źródeł dochodu. Dziennikarskie start-upy stawiają już tylko na internet
Dom obuwniczy Niemann z Bückeburga w Dolnej Saksonii nie ma jeszcze własnego sklepu w internecie, więc w czasie lockdownu sprzedawał obuwie przez telefon i czat wideo. Z pomocą przyszło mu wydawnictwo z pobliskiego Minden (Nadrenia Północna-Westfalia). J.C.C. Bruns – wydawca dziennika „Mindener Tageblatt” i gazety ogłoszeniowej – za niewielką opłatą dostarczał jeszcze tego samego dnia obuwie do klientów. Było to o wiele szybciej, niż w koronakryzysie mogły zaoferować firmy spedycyjne.
Nie była to jednak premiera. O pierwszych dodatkowych usługach w swojej sieci dystrybucyjnej wydawnictwo J.C.C. Bruns pomyślało już kilka lat temu. Powodem była malejąca sprzedaż dziennika (jego nakład zmalał w ostatnich pięciu latach o 12 proc. – do ok. 27 tys. egz.), ale i wprowadzenie w Niemczech płacy minimalnej. W 2015 roku wynosiła ona 8,50 euro za godzinę, a obecnie 9,35. – Chcieliśmy uczynić z naszej logistyki centrum, które nie tylko pochłania koszty, ale i przynosi zyski – mówi Carsten Lohmann, szef J.C.C. Bruns. Wydawnictwo, które ma także własną drukarnię, dysponuje flotą ok. 10 małych samochodów dostawczych. Rozwozi nimi gazety, zamówienia z drukarni i pocztę. Wszystko w promieniu ok. 50 km od Minden.
Katarzyna Domagała-Pereira
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter