Wydanie: PRESS 09-10/2020
Ostrzegam: nie ma samotnych sprawców
Zbyt późno rozpoznaliśmy sytuację w mediach społecznościowych – mówi Andrea Röpke, niemiecka dziennikarka śledcza nagradzana za materiały o skrajnej prawicy w Niemczech, w rozmowie z Katarzyną Domagałą-Pereirą
Powiedziała Pani kiedyś, że najlepiej sprzedaje się materiał, w którym na zdjęciach widać hajlowanie. Prawicowy ekstremizm nie interesuje jednak niemieckich redakcji. To wynik kompleksów czy trend światowy?
W Niemczech o prawicowym ekstremizmie pisze się dopiero wtedy, kiedy coś się dzieje: ktoś zginął, był zamach albo zdemaskowano jakąś grupę terrorystyczną. Obserwując rozwój wydarzeń w Europie, obawiam się, że w innych krajach jest podobnie. Po ujawnieniu w listopadzie 2011 roku zbrodni Narodowosocjalistycznego Podziemia (NSU), grupy terrorystycznej, która zamordowała co najmniej dziesięć osób, miałam nadzieję, że media intensywnie zajmą się skrajną prawicą jako problemem dnia codziennego. Myślałam, że podejdziemy prewencyjnie do rasizmu w naszym społeczeństwie, antysemityzmu, postaw antydemokratycznych. Myślę, że można było zapobiec wielu problemom. To wielki błąd, że tak się nie stało.
Co interesuje media w kwestii skrajnej prawicy?
Większość ludzi i mediów dostrzega skrajną prawicę dopiero, gdy wydarzy się coś tragicznego. W roku 2017 napisałam dla dużego wydawnictwa dwie książki o prawicowej przemocy. Miały być kontynuowane jako seria – roczniki, ale szybko z tego zrezygnowano. Dwa lata później, kiedy zamordowano Waltera Lübckego [polityka chadecji w Kassel – przyp. red.] i kiedy doszło do zamachu w Halle, nagle wszyscy zaczęli mówić o prawicowej przemocy. A przecież my, eksperci, zwracaliśmy na to uwagę wcześniej. Ostrzegaliśmy przed aktywnością kobiet w środowisku ekstremistów, przed ideologią volkizmu [volkizm – od niem. słowa Volk, czyli naród. Terminem tym określa się niemiecką ideologię o charakterze neoromantycznym i rasistowskim, opartą na idei „krwi i ziemi” – przyp. red.], która jest rozpowszechniana między innymi przez partię Alternatywa dla Niemiec (AfD).
Wspomniała Pani o zamordowaniu lokalnego polityka z Kassel w Hesji. Ale zanim do tego doszło, ostrzegała Pani już wcześniej przed nazistowską siatką w tym mieście. Nikt nie chciał słuchać?
Mamy w Niemczech wyczuloną grupę fachowców, wielu zaangażowanych ludzi, inicjatywy obywatelskie, struktury antyfaszystowskie, związki zawodowe, to jednak niewielka część społeczeństwa.
Poprzez zbrodnie NSU w 2011 roku zwróciliśmy szczególną uwagę na Hesję, również dzięki pracy parlamentarnych komisji śledczych. Byłam wielokrotnie zapraszana w charakterze ekspertki. Intensywnie zajmowaliśmy się obecnością w Hesji bardzo agresywnej skrajnie prawicowej sceny, działającej w podziemiu i gotowej do nielegalnych działań, gotowej się zbroić. Zbrodnia NSU w Kassel i rola agenta kontrwywiadu, który był w pobliżu, kiedy członkowie NSU zastrzelili tureckiego imigranta, pozostaje niewyjaśniona. Gdyby już w 2011 roku zaczęto rozpracowywać zbrodnie NSU w Hesji, być może Walter Lübcke żyłby nadal.
Katarzyna Domagała-Pereira
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter