Wydanie: PRESS 07-08/2020
Nie dam się przegonić
Z Jackiem Szydłowskim, autorem Zdjęcia Roku w konkursie Grand Press Photo 2020, rozmawia Iga Kołacz
Sporo czasu musiałeś spędzić w namiocie do segregacji pacjentów podczas pandemii koronawirusa. Aż pielęgniarka przysnęła.
Fotografowałem proces przyjmowania pacjentów. Po chwili pielęgniarka do nas wyszła, porozmawialiśmy. Na początku była trochę spięta z powodu obecności dziennikarzy. Byłem tam z kolegą z „Gazety Wyborczej”. Ostatecznie życzliwie nas przyjęła i po kilkunastu minutach mogliśmy wejść do namiotu, fotografować ją przy pracy. Starałem się nie przeszkadzać i szukać dobrych kadrów. Nie minęło pół godziny, kiedy zapomniała na chwilę, że tam jesteśmy. Zauważyłem ten moment i nacisnąłem spust migawki.
W opisie zdjęcia dałeś, że to lekarka. Jak mogłeś pomylić pielęgniarkę z lekarką? Dzień po gali sprostowanie przysłał nam Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych, że Renata Zams z Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 4 w Lublinie to ich członkini.
W normalnych warunkach segregacją pacjentów na SOR zajmuje się lekarz dyżurny. Okazało się, że podczas pandemii jest inaczej. Poza tym dwa dni wcześniej w tym szpitalu mieli pacjentów zarażonych koronawirusem, więc sytuacja była nerwowa. Uznałem, że jeżeli pozwolono mi wejść do namiotu, to powinienem zrobić kilka zdjęć i wyjść. Pani Renata opowiadała o przyjmowaniu pacjentów, więc wydało mi się naturalne, że jest lekarzem. Dopiero później okazało się, że podczas pandemii lekarz schodzi tylko na badanie pacjenta, który jest już na oddziale, w tak zwanej brudnej strefie.
Gdybyś robił długie rozmowy z bohaterami, do czego namawiał na gali przewodniczący jury, to tego błędu pewnie by nie było...
W tamtym czasie był problem z fotografowaniem medyków przy pracy. Ludzie, którzy decydowali o tym, czy i gdzie można wejść, co zobaczyć, reagowali bardzo nerwowo. Dziennikarze i fotoreporterzy spotykali się z niechęcią, wręcz z agresją. Trzeba pamiętać, że wtedy świeża była sprawa zwolnienia pielęgniarki, która głośno powiedziała o nieprawidłowościach i brakach w polskim szpitalu. A dziennikarka z Lublina, która chciała napisać kilka słów o segregowaniu pacjentów, spotkała się z odmową. Nie wiedziałem, jak szpital zareaguje na to, że jesteśmy w środku. Ordynator wprawdzie zgodził się na naszą obecność, ale zawsze ktoś inny mógłby uznać, że jest to problem.
Nazajutrz po gali pojechałeś do pani Renaty i przeprosiłeś – w dodatku zrobiliście sobie wspólne zdjęcie. Co powiedziała o Twoim błędzie?
Pojechałem, żeby ją poznać i podziękować za życzliwość. Pani Renata wyjaśniała, że kiedy pierwszy raz przyszedłem z aparatem, trafiłem na nerwowy dzień, ponieważ pracownicy SOR nie wiedzieli, czy sami nie są zarażeni. Nie mieli jeszcze wszystkich procedur zabezpieczających, nie wiedzieli dokładnie, jak reagować po kontakcie z zarażonymi ludźmi. O tym myślała i zastanawiała się, czy nie zarazi rodziny. Na dziennikarzy nie zwracała uwagi. Gdy spotkaliśmy się po gali, początkowo śmiała się, mówiąc, że nie wyszła najkorzystniej. Potem jednak powiedziała, że naprawdę podoba jej się zdjęcie.
Iga Kołacz
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter