Wydanie: PRESS 07-08/2020
Zarządzanie chaosem
Tysiące stron notatek, cytatów, linków i dźwięków pogrupowane w katalogi, które łatwo daje się przeszukać, by znaleźć właściwy wątek – reporterzy zdradzają, jak budują swoje archiwa
Na każdym kroku – na podłodze, na krzesłach, na stoliku, na biurku – rozsypane kartki, świstki, notatki (…) listy niedokończone i niewysłane (…). Największy nieporządek panuje na dużym, okrągłym stole: fotografie różnych formatów, kasety magnetofonowe, taśmy amatorskie 8 mm, biuletyny, fotokopie ulotek – wszystko spiętrzone, pomieszane jak na pchlim targu bez ładu i składu. A jeszcze plakaty i albumy, płyty i książki (…)” – Ryszard Kapuściński na pierwszych stronach „Szachinszacha” w taki sposób opisał chaos, jaki panował w jego pokoju w hotelu w Teheranie przy zbieraniu materiałów do książki. „Teraz na myśl, że powinienem zabrać się do robienia porządków (…), ogarnia mnie niechęć i bezgraniczne zmęczenie” – podsumował.
Dziś dziennikarzom w takich sytuacjach z pomocą przychodzi technologia. Postanowiłem sprawdzić, w jaki sposób dziennikarze tworzą, przechowują i przeszukują swoje podręczne archiwa.
CYFROWE NOTESY
– Niech pan zadzwoni do Piotra Lipińskiego. On ma prywatne archiwum, które pozwala mu bez wychodzenia z domu pisać fascynujące książki o najnowszej historii Polski – doradził mi Cezary Łazarewicz. Lipiński to reporter przez wiele lat związany z „Gazetą Wyborczą”, autor książek o powojennej historii Polski. Gdy przedstawiam mu temat swojego artykułu, głos w słuchawce wyraźnie się ożywia. Lipiński wyjaśnia, że większość jego archiwum ma formę cyfrową. Do zarządzania zbiorami używa głównie dwóch programów: Microsoft OneNote oraz Adobe Lightroom. W przypadku tego drugiego nie chodzi wcale o bazę zdjęć reporterskich, lecz fotokopie akt i dokumentów, które gromadzi reporter. – Od lat w bibliotekach czy archiwach IPN nie czytam, tylko fotografuję smartfonem interesujące mnie materiały. Mój rekord to 8 tysięcy skopiowanych stron jednego dnia. W domu to wszystko wrzucam na komputer i opisuję w Lightroomie, co umożliwia później łatwe wyszukiwanie. Nie tworzę jednak rozbudowanych opisów, bo szkoda mi na to czasu. Zwykle jest to po prostu nazwisko bohatera mojej książki. Dokumenty, z których coś cytuję, zaznaczam kolorem i potem łatwo mi się je przeszukuje. Poruszam się w tych plikach bez problemu i z wielu z nich korzystam do kilku tematów na przestrzeni lat. Bez wychodzenia z domu i ponownego researchu – podkreśla Lipiński.
Paweł Pązik
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter