Wydanie: PRESS 03-04/2018
Czytają, nie wiedzą kogo
Andrzej Stankiewicz z Onetu, odbierając na gali Grand Press 2017 nagrodę za tekst „W imię brata” opublikowany w „Tygodniku Powszechnym”, zaapelował: „Mam do państwa sprawę. Napisałem ten tekst do »Tygodnika«, ale na co dzień jestem dziennikarzem innej krakowskiej redakcji, Onetu. Mam apel, żebyście dostrzegali teksty dziennikarskie w internecie. Mówię to jako człowiek bez Twittera i bez Facebooka. (…) Zwracajcie uwagę na te teksty. Zaczytajcie się w internecie”.
Miał rację, podejrzewając, że koledzy z tradycyjnych mediów rzadko czytają lub oglądają dziennikarzy internetowych. Sprawdziliśmy, jak to tłumaczą.
Nigdy nie usłyszałam tylu pogróżek, co przy zbieraniu wypowiedzi do tego tekstu. Bo po zadaniu pytania: „Którego autora lubi pan/pani czytać w internecie?” najczęściej słyszałam ciszę. A potem często ostrzeżenia typu: „Tylko proszę ze mnie nie robić idioty” albo stwierdzenia: „Nazwiska internetowych dziennikarzy dopiszę podczas autoryzacji”. Rzadko udało mi się krótko porozmawiać, częściej padała prośba „o wysłanie tego pytania e-mailem”. Zdarzało się też, że dziennikarz wymieniał nazwiska „ulubionych kolegów po fachu” pracujących w internetowym serwisie i prosił potem, bym sama sprawdziła, jak one brzmią naprawdę. A kilku redaktorów zwodziło mnie dłuższy czas, jakbym pytała o rzecz wstydliwą, aż w końcu kontakt się urywał.
Niewielu pytanych zdobyło się na szczerość. Piotr Stasiński, wicenaczelny „Gazety Wyborczej”, od razu mówi, że nie jest najlepszym kandydatem do rozmowy o dziennikarstwie internetowym. Dla niego media to przede wszystkim prasa. Wojciech Wybranowski, publicysta „Tygodnika do Rzeczy”, tłumaczy: – Przeglądam treści internetowe, jak leci, to co jest w portalach i mediach społecznościowych. Nie zwracam uwagi, czy autor pisze tylko do internetu, czy jeszcze w innych mediach.
Jolanta Korucu
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter