Wydanie: PRESS 01/2010
Co wolno senatorowi
Opublikowanie zdjęć z domu senatora Piesiewicza wywołało jedną z najgorętszych dyskusji o wolności słowa, po raz pierwszy dzieląc media nie według sympatii politycznych
Skoro nawet moi dziennikarze dyskutują o publikacji „Super Expressu” na redakcyjnym korytarzu, nie widzę powodu, by pominąć ten temat w serwisie – stwierdził szef jednego z głównych dzienników telewizyjnych. Nie było medialnego korytarza w Polsce, na którym nie rozmawiano by w grudniu ub.r. o sprawie senatora PO Krzysztofa Piesiewicza. Dziennikarze dyskutowali o tym nawet na prywatnych imprezach, pisali na forach, facebookach, twitterach…
11 grudnia na czołówce „Super Expressu” zobaczyliśmy zdjęcia senatora Piesiewicza przebranego w sukienkę i wciągającego nosem biały proszek. Tabloid, publikując zdjęcia z domu senatora, ujawnił, że spędzał tak czas w towarzystwie dwóch kobiet, które potem szantażowały go nagranym telefonem komórkowym filmem (zdjęcia w „SE” pochodziły z tego filmu, jego fragmenty były na stronie internetowej gazety). W rozmowie z „SE” senator mówił, że choć miał w przeszłości kontakt z kokainą, w tym przypadku wciągał sproszkowane lekarstwo. Twierdził, że kiedy nagrywano filmy, był „w stanie kompletnej nieświadomości”, a potem szantażowano go zdjęciami. W listopadzie, przy kolejnej próbie wymuszenia 250 tys. zł (wcześniej zapłacił już ponoć 500 tys. zł), Piesiewicz powiadomił o szantażu organy ścigania. W wyniku prowokacji policja ujęła trójkę szantażystów, ale prokuratura chce postawić senatorowi zarzut posiadania narkotyków i nakłaniania innych osób do ich używania. 3 grudnia Piesiewicz sam złożył wniosek o uchylenie mu immunitetu.
Aneta Wieczerzak-Krusińska
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter