Wydanie: PRESS 01/2010
Nie utonąć w łajnie
Z Dziennikarzem Roku 2009 Tomaszem Lisem rozmawia Grzegorz Kopacz
Żałuje Pan, że dwa lata temu nie przyjął propozycji Mariusza Waltera? Miałby Pan mniej siwych włosów na głowie.
Teza pytania jest mocno dyskusyjna.
Te dwa lata w TVP mało dały Panu popalić?
Te dwa lata raczej potwierdziły słuszność mojej decyzji. Jestem liderem pasma. Program ma wielomilionową publiczność, a kłopoty to moja specjalność.
Mówił Pan: „Wraz ze mną w TVP pojawia się szansa na to, że będzie to naprawdę telewizja publiczna”.
Tu okazałem się naiwny. Dziś mogę zdradzić, że tak wynikało z rozmów z ówczesnym prezesem. To nie był tylko pomysł na dwa transfery, ale raczej koncepcja szybkiej i symbolicznej zmiany, trochę podobnej do tej, która nastąpiła za moją sprawą w Polsacie. W „Wiadomościach” miało się pojawić około 10 nowych osób, a ja miałem mieć sztandarowy program publicystyczny. Te transfery były niemal przeprowadzone, ale w ostatniej chwili nastąpiła kontrakcja polityczna i wszystko wyleciało w powietrze.
I nawet o pięć procent telewizja nie stała się bardziej publiczna.
Nie wiem, czy to można mierzyć w procentach. Ale moje nadzieje na większe upublicznienie telewizji publicznej nie zostały spełnione.
Grzegorz Kopacz
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter