Wydanie: PRESS 3-4/2025
Skazani na dożywocie

Dzień po śmierci Mariana Turskiego redaktor naczelny „Polityki” Jerzy Baczyński stwierdził w rozmowie z TVN, że niemal 70 lat pracy tego wybitnego dziennikarza było ewenementem na skalę ogólnopolską. Jednak wśród dziennikarzy kilkadziesiąt lat pracy zawodowej wcale ewenementem nie jest. Niektórzy chcieliby się rozstać z zawodem, ale nie mogą
Magdalena, dziennikarka jednego z dzienników regionalnych w południowej Polsce (prosi, by nie podawać nazwiska, bo nie czuje się pewna zatrudnienia), przyznaje, że ma szczęście, bo pracuje na etacie. To oznacza, że pracodawca odprowadza za nią składki do ZUS. Pracuje dziewięć lat, zaczynała tuż po dwudziestce. Mówi o sobie „stara”.
– W małych, lokalnych gazetach nie jest jeszcze najgorzej, bo tam często dają etaty – mówi. – Gorzej jest w telewizji. Można sporo zarobić, ale na emeryturę trzeba odkładać samemu. Wiem, że część moich kolegów to robi. Ale nie wszyscy.
W „małych, lokalnych gazetach” należałoby się spodziewać małych, lokalnych etatów. Ale nie wszędzie. Wypłaty netto zwykle przekraczają pensję minimalną. Ewenementem jest „Tygodnik Podhalański”, gdzie dziennikarze zarabiają 7 tys. zł na rękę. Jerzy Jurecki, wydawca „TP”, zdecydował się na wyższe wypłaty przed pandemią. Gazeta sprzedawała się świetnie (nadal pozostaje jednym z najchętniej kupowanych tygodników lokalnych w Polsce), nakład rozchodził się nie tylko na Podhalu, ale również w Chicago, gdzie konkurował z „Dziennikiem Związkowym”, najstarszą na świecie wydawaną nieprzerwanie polskojęzyczną gazetą. Pandemia jednak namieszała mu w finansach. – Teraz chyba bym się już na wprowadzenie takiej podwyżki nie zdecydował – przyznaje Jurecki. Niemniej jego dziennikarze o przyszłe emerytury martwić się nie muszą.
Magdalena wspomina swoją ścieżkę zawodową: praktyki, potem rok na współpracy, zleceniach i umowach o dzieło, potem praca na etacie, a potem nie przedłużyli jej umowy. Szczęścia poszukała w innej redakcji, ale znów dostała tylko zlecenie. – Tyle dostawałam, że chyba bardziej opłacałoby im się dać mi tę umowę o pracę, ale woleli przedłużać zlecenia. Teraz w dzienniku mam stabilniejszą sytuację. Ale gdybym chciała liczyć na emeryturę z tej roboty, musiałabym być mocno naiwna.
Ryszard Parka
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter
