Wydanie: PRESS 09-10/2018
Od rzeczy
Paweł Lisicki, dawniej wyważony publicysta, dziś na okładkach swojego tygodnika nie waha się grać kartą antysemityzmu. A sprzedaż i tak spada.
GDY W POLSCE TRWAŁ SPÓR O KRZYŻ, KTÓRY PO KATASTROFIE SMOLEŃSKIEJ STANĄŁ NA KRAKOWSKIM PRZEDMIEŚCIU, REDAKTOR NACZELNY „RZECZPOSPOLITEJ” PAWEŁ LISICKI NAPISAŁ, ŻE WSPIERANIE OBROŃCÓW KRZYŻA WZMOCNI RADYKALNĄ, ANTYKLERYKALNĄ LEWICĘ.
Wytykał, że najwięksi obrońcy krzyża, w tym prezes PiS Jarosław Kaczyński, mogą się przyczynić do laicyzacji polskiego społeczeństwa, jak to się stało np. w Hiszpanii, gdy premierem tam był José Luis Zapatero.
Rozsierdził prezesa: „Boleję tylko nad tym, że z powodu oportunizmu czy radykalnego braku odwagi pewni ludzie, którzy głoszą mocno idee katolickie, a mają czasem duże kłopoty z wcielaniem ich we własnym życiu, posuwają się do bzdur, kłamstw, tego rodzaju obrzydliwości, jak pisanie, że ja jestem winien pojawieniu się zaczątków zapateryzmu w naszym kraju” – ripostował Kaczyński w wywiadzie na stronie internetowej PiS.
Kaczyński pił do tego, o czym głośno było wśród polityków i dziennikarzy: romansie żonatego redaktora Lisickiego.
Grudzień 2016 roku. Paweł Lisicki jest naczelnym „Tygodnika do Rzeczy”. Media publiczne zostały spacyfikowane przez polityków PiS. Tygodnik Lisickiego też służy medialnym wsparciem dla partii rządzącej. On sam skorzystał: dostał w Trójce prowadzenie porannego „Salonu politycznego”. Tego grudniowego dnia jego gościem jest Jarosław Kaczyński. Właściwie nie wiadomo, kto jest czyim gościem, bo prezesowi nie chciało się rano wstawać i jechać na 8 do studia, więc Lisicki pojechał do prezesa na ul. Nowogrodzką dzień wcześniej i nagrał wywiad.
Tym razem żadnego krytykowania, żadnych trudnych pytań. Raczej sugestie, że on i prezes myślą przecież to samo. „Pan prezes nie chce przecież wprowadzać stanu wojennego, he, he” – mówi Lisicki, sugerując, że uważa za śmieszne ostrzeżenia, że Kaczyński ma ciągoty autorytarne.
– Gdyby to był tępy fanatyk, nic by mnie nie dziwiło. Ale Paweł Lisicki jest jednym z nielicznych dziennikarzy prasy prawicowej, z którym utrzymuję kontakt. Bo on nigdy nie podnosi głosu, nie awanturuje się, można z nim rozmawiać. Dlatego dziś, patrząc na niego, mam pewien dysonans – mówi Tomasz Wołek, były naczelny „Życia”.
Mariusz Kowalczyk
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter