Wydanie: PRESS 07-08/2018
Pracuję dla Janusza
Z Pawłem Wilkowiczem, dziennikarzem Sport.pl, rozmawia Grzegorz Kopacz.
Co w pierwszym wydaniu biografii Roberta Lewandowskiego było nie tak, że trzeba było zrobić kolejne?
Wymagało aktualizacji, bo pierwsza edycja wyszła dwa lata temu. Przez ten czas wiele w karierze i życiu Roberta się zdarzyło. Miał dwóch nowych trenerów, urodziło mu się dziecko, a przede wszystkim w pierwszej edycji nie było informacji o Euro 2016, bo ukazała się przecież przed mistrzostwami Europy we Francji.
To nie był chwyt marketingowy, żeby „Nienasycony” lepiej się sprzedał przed mundialem?
To wynikało z uczciwości wobec czytelnika: teraz za tę samą cenę może kupić pozycję aktualną do maja 2018 roku. Doszło ponad 50 stron, ale aktualizacja wymagała uważnego przepisania w zasadzie całej książki od pierwszej do trzechsetnej strony. Poślizg związany z akceptacją zdjęć sprawił, że zdążyłem nawet dopisać fragment dotyczący odpadnięcia Bayernu z Ligi Mistrzów po meczach z Realem Madryt.
Były problemy ze zdjęciami, a co z akceptowaniem treści przez Lewandowskiego i jego ludzi?
Przy obu wydaniach akceptacja zdjęć była bardziej żmudna niż autoryzacja tekstu. Robert poprawił raptem trzy rzeczy: wynik jednego z meczów juniorów Varsovii; informację, że zamówił w kawiarni mleko sojowe, a nie krowie; a trzeciej poprawki już nawet nie pamiętam. Chyba jego żona Ania poprosiła o wykreślenie bardzo prywatnego fragmentu. Pod tym względem z Robertem współpracuje się idealnie.
Grzegorz Kopacz
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter