Wydanie: PRESS 04/2016
Warsztat: Znikający duszek
Snapchat przeraża wydawców znikaniem zawartości i brakiem modułów analitycznych, ale fascynuje liczbą młodych odbiorców. Podczas finału amerykańskiego Super Bowl jedną z form reklamowych na Snapchacie obejrzano 100 mln razy.
W listopadzie 2012 roku amerykańskiemu 22-latkowi z pewnością skoczyło ciśnienie. Dostał e-mail od niewiele starszego, ale znanego przez cały świat Marka Zuckerberga, który pisał: „Przyjedź do Menlo Park, byśmy się poznali i pogadali”. Niewiele się zastanawiając, odpisał: „Bardzo chętnie się z tobą spotkam… ale jeśli ty przyjedziesz do mnie”.
Tak o pierwszym kontakcie tych dwóch chłopaków opowiada magazyn „Forbes”. Facebook nie potwierdza tej wersji, ale i jej nie zaprzecza. Bo bardzo prawdopodobne, że ów 22-latek – Evan Siegel – oryginał, miłośnik drogich samochodów i imprezowicz, mógł się zdobyć na taką bezczelność wobec legendarnego Marka. Siegel to przeciwieństwo Zuckerberga, który w wolnym czasie preferuje lekturę książek, a ostatnio poinformował, że pilnie uczy się mandaryńskiego. Co skłoniło Zuckerberga do rozmowy z Siegelem? Oczywiście Snapchat, serwis czatowy, który Siegel z dwoma kolegami stworzył niecałe dwa lata wcześniej. Gdy dostał e-mail od Zuckerberga, Snapchat miał już ponad 10 mln niezwykle aktywnych użytkowników i rósł dużo szybciej niż Facebook.
Snapchat jest zupełnie inny niż wszystkie istniejące na rynku serwisy społecznościowe, gdyż umożliwia internautom wysłanie zdjęć, które po obejrzeniu same znikają. Gdy Siegel przedstawiał swój projekt aplikacji na studiach w Stanfordzie, koleżankom i kolegom bardzo się spodobał, ale inwestorzy znacząco pukali się w głowę. Nie po raz pierwszy i nie ostatni.
Stanisław M. Stanuch
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter