Wydanie: PRESS 04/2016
Tweetup nasz powszedni
Politycy znaleźli nowy sposób na obłaskawianie dziennikarzy, a ci zapewniają, że wprawdzie robią sobie selfie z politykami, ale pozostają niezależni. Spotkania z followersami leżą przede wszystkim w interesie polityków. Zyskują na nich znacznie więcej niż media.
„Od teraz polski Tweeter (sic!) nie będzie już taki sam: @Macierewicz_A zaczyna ćwierkać” – ogłosił pod koniec lutego na swoim twitterowym koncie publicysta „Rzeczpospolitej” Michał Szułdrzyński. Trudno się takiemu stwierdzeniu dziwić, bo obecny minister obrony, jak zgodnie przyznają dziennikarze, nie przejawiał dotychczas szczególnej skłonności do technicznych nowinek. Teraz nie tylko zaistniał na Twitterze, ale od razu postanowił pójść za ciosem. Resort, którym kieruje, zaprosił dziennikarzy i blogerów na tweetup do koszar 1. Brygady Kawalerii Pancernej w Warszawie-Wesołej. Przyjechała przeszło setka. Mogli obejrzeć ministra ubranego nie w zwyczajowy garnitur, ale zieloną kurtkę z polaru, pokręcić się wśród polityków i przedstawicieli generalicji, posłuchać o audycie w MON, porozmawiać o modernizacji armii, obejrzeć pokaz czołgów PT-91 Twardy, zjeść wojskową grochówkę. Słowem: event, jak się patrzy. Niejedyny, wypada dodać.
Tweetupy, które dotychczas były imprezami czysto towarzyskimi, przebojem wdarły się w polską przestrzeń publiczną. Organizują je politycy, organizują biskupi. Dziennikarze bywają na nich chętnie – i z reguły chwalą. Choć nie brakuje kontrowersji.
Łukasz Zalesiński
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter