Wydanie: PRESS 01-02/2016
Warsztat Jacka Kowalczyka
Pisanie bloga jest doświadczeniem tyle ciekawym i pouczającym, co frustrującym.
Redakcja „Press”, prosząc mnie, bym podzielił się doświadczeniem z prowadzenia bloga, postawiła mnie w ten sposób w niezręcznej sytuacji: mam, innymi słowy, ocenić, jak sobie daję radę i dlaczego tak świetnie. Jeśli to ostatnie sformułowanie wywołało w czytelniku jakiś odruch niechęci, to znaczy, że mamy już za sobą pierwsze typowe doświadczenie blogowe – nie każdy i nie zawsze wyczuwa ironię czy żart blogera. A niezrozumienie ironii lub żartu prowadzi do piętrowych nieporozumień, których wyjaśnianie nagle staje się ważniejsze niż temat wpisu.
Mamy więc pierwszy przepis na awanturę: pisz ironicznie, a na pewno zostaniesz źle zrozumiany. Dla mnie jednak ironia jest ważnym składnikiem tekstu – choć tak jak sól w potrawie nie zawsze jest konieczna, często bywa niezbędna. Zatem muszę liczyć się z wywołaniem zamieszania, bo ludzie czytają szybko, nieuważnie, a czasem nawet nie do końca, tak im się spieszy, żeby coś powiedzieć od siebie. W końcu Internet i blogosfera to raj dla niewygadanych, niewysłuchanych i niewyżytych. Każdy uczestnik dowolnego forum masochistycznie wystawia swoje wypowiedzi na chłostę cudzych przekonań, zarazem bezlitośnie (albo i litośnie) smaga innych swoimi poglądami. Co jest o tyle łatwe, że wszystko odbywa się w maskach internetowych nicków, czyli anonimowo.
Rzecz jasna, powyższy akapit to przykład typowego dla blogowych dyskusji niesprawiedliwego uogólniania i trudnego do obrony generalizowania. To kolejny pewny sposób na wywołanie ostrej wymiany zdań: stosuj wielkie kwantyfikatory, mów w imieniu masy i masę atakuj.
Jacek Kowalczyk
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter