Wydanie: PRESS 01-02/2016
Godziny rzeźbienia
Z Grzegorzem Sroczyńskim z „Gazety Wyborczej” rozmawia Marek Zając.
To był dłuższy proces czy nagłe olśnienie, jak u Szawła w drodze do Damaszku?
Chyba jednak olśnienie. Ideowo wywodzę się ze środowiska „Gazety”. Z bezkrytycznego uwielbienia dla Leszka Balcerowicza. Z przekonania, że ofiary transformacji to rzecz przykra, ale jednak nieunikniona. Przez dwa lata byłem nawet członkiem Unii Wolności. Oczywiście to nie tak, że nagle nawróciłem się na radykalne lewactwo albo pisizm…
Tylko na co?
Zrozumiałem, że moim obowiązkiem jako dziennikarza jest być w nieustannym sporze z samym sobą i własnym środowiskiem.
Szaweł spotkał Chrystusa, Ty przeczytałeś Tony’ego Judta.
Był rok 2008. Kryzys gospodarczy po kolei podważał wszystkie nasze oczywistości. Żyliśmy w przeświadczeniu, że w światowych instytucjach finansowych pracują eksperci, którzy wiedzą. A zobaczyliśmy rozhisteryzowane dzieci we mgle.
Przeczytałem wtedy niewielką książkę Judta „Źle ma się kraj. Rozprawa o naszych współczesnych bolączkach”. To było jak zdarcie kurtyny. Pierwsze zdanie brzmi tak: „W naszym obecnym sposobie życia jest coś głęboko błędnego”. To mnie ustawiło zawodowo. Wszystko, co teraz robię jako dziennikarz, jest rozwijaniem tego zdania na różne sposoby.
Marek Zając
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter