Wydanie: PRESS 08/2012
Telewizja w rozmiarze XXS
Dla właściciela Superstacji bardziej od jej oglądalności i przychodów liczy się koncesja
Superstacja od lat intryguje medioznawców. Nie przynosi zysków ani nie inwestuje w rozwój, a ciągle trwa, jakby na przekór zasadom obowiązującym w telewizyjnym biznesie. Wygląda na to, że właściciel, czyli powiązana z Zygmuntem Solorzem-Żakiem spółka Ster, woli utrzymywać ją przy życiu, nie zarabiając ani grosza, niż sprzedać z zyskiem. Założyciel Polsatu dobrze wie, że dopóki ma ją w garści, nie grozi mu pojawienie się konkurenta, który mógłby zagrozić jego pozycji na rynku.
Obdrapane ściany, dziurawe wykładziny, cieknący dach. Do tego zaduch, że trudno wytrzymać i kolejki redaktorów czekających na wolny komputer do montażu. Tak jeszcze w czerwcu wyglądała siedziba Superstacji przy ul. Inżynierskiej w Warszawie. Goście, którzy wchodzili do studia, nie chcieli wierzyć, że w tym miejscu robi się programy, które docierają do prawie 15 tys. widzów w Polsce.
W lipcu ekipa przeprowadziła się do biurowca w al. Waszyngtona, czyli tam, gdzie w latach 90. minionego wieku mieściła się siedziba Polsatu, w której do wiosny br. pracowała redakcja sportowa tej stacji, a dziś jest m.in. studio TV 4. I choć tutaj też nie ma luksusów (budynek pamięta czasy późnego Gierka), to dziennikarze się cieszą, bo jest klimatyzacja, więcej przestrzeni i nowa scenografia.
– Rewolucji jednak nie będzie – zastrzega Adam Stefanik, szef stacji i prezes spółki Superstacja, wyłączając klimatyzację w swoim niewielkim gabinecie przy al. Waszyngtona. – Na zmiany potrzebne są pieniądze, a Superstacja ich nie ma – mówi.
Ewa Wesołowska
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter