Wydanie: PRESS 04/2010
Sto milionów dla TVP
Żaden z kilkuset listów z prośbą o ratowanie spółki przed katastrofą finansową, które prezes Telewizji Polskiej wysłał w ostatnich miesiącach do ministrów, posłów, wojewodów i biskupów, nie trafił wprawdzie do redakcji „Press” – ale pomimo to postanowiliśmy pomóc. Sądzimy bowiem, że można uzbierać znaczną kwotę, wędrując tylko przez korytarze TVP z kartką i ołówkiem. W ten sposób uzbieramy tyle, ile TVP chce pożyczyć z banku, ale bez procentu – czyli prawie 100 mln zł.
Najwyższa Izba Kontroli zarzuciła telewizji publicznej, że ta nie ma strategii. Może i TVP rzeczywiście brakuje jednej strategii na wiele lat – ma za to wiele innych. Każdy zarząd swoją. Najpierw TVP deklaruje, że chce tworzyć kanały tematyczne, a niedługo potem rezygnuje z koncesji na nie. Zapowiada podbój rynku platform cyfrowych, by po kilku tygodniach wycofać się z niego rakiem. Łączy marketing z biurem programowym – i zaraz je dzieli. Wczorajsi prominenci TVP dziś dostają wypowiedzenia, zwalniani wracają – a jutro będzie odwrotnie. I wszyscy po drodze wstępują do kasy.
Pokusa, której nie oparł się żaden nowy prezes TVP: zwolnić dyrektorów przyjętych przez poprzednika i zatrudnić nowych. W warszawskiej centrali naliczyliśmy 28 stanowisk dyrektorskich, w oddziałach regionalnych – 16. W Warszawie, zgodnie z regulaminem TVP, dyrektorzy zarabiają ok. 26 tys. zł miesięcznie, a ich zastępcy ok. 23 tys. zł – przy czym zarząd każdemu może pensję jeszcze podnieść. Do niedawna dochodziło do tego 20 proc. premii. W oddziałach wynagrodzenia są o blisko połowę mniejsze: dyrektorzy – 13 tys. zł, zastępcy – 10 tys. zł.
Część dyrektorów ma umowy na czas nieokreślony, część terminowe kontrakty (zazwyczaj trzyletnie). Gdy nowy zarząd wypowiada umowy dyrektorom, zwalnia ich z obowiązku świadczenia pracy i od razu sprowadza nowe osoby. Od tego momentu zaczyna więc płacić za to samo stanowisko podwójnie. Byłym dyrektorom od jednej do nawet kilkunastu pensji miesięcznych. Obecnym podobne, a nawet wyższe kwoty. Potem zwolnionym przysługuje jeszcze wynagrodzenie z tytułu zakazu konkurencji: 60–100 proc. zarobków przez pół roku, a czasem przez rok. Wielu ma tzw. twardy zakaz, co oznacza, że TVP nie może zrezygnować z opłacania zwolnionego fachowca, żeby nie poszedł do konkurencji.
Więcej w kwietniowym numerze "Press" - kup teraz e-wydanie
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter