Wydanie: PRESS 04/2010
Uwiedzeni
W małej sali Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie przygotowanej na 140 osób kłębi się nas ponad 200. Ciasno, niewygodnie. Lecz nikt na to nie zwraca uwagi, bo dyskusja jest tak napięta, że emocje wręcz czuć w tym dusznym powietrzu. Padają mocne słowa ks. Adama Bonieckiego przeciwko książce Artura Domosławskiego o Ryszardzie Kapuścińskim: „Nie chciałbym, by ktokolwiek z moich bliskich doczekał się takiej operacji na swoim życiu”. Część sali przytakuje. Agata Tuszyńska, autorka kilku biografii, z emfazą punktuje słabości książki: „Ta biografia jest przykrością, nadużyciem i portretem, którego celem wydaje się wszechwładna weryfikacja tak zwanej prawdy Kapuścińskiego”. Oklaski.
Autor siedzi na wprost dyskutantów, od czasu do czasu rzuca się w oczy uśmiech na jego twarzy. Broni go Andrzej Stasiuk: „Świetna książka, która przewietrzyła naszą rzeczywistość”. Także oklaski. Sala jest podzielona (potem okazuje się, że wśród robiących klakę z tyłu sali siedzi Paweł Szwed z wydawnictwa Świat Książki).
Zaczyna mówić Domosławski. Nie ma ochoty odnosić się do usłyszanych zarzutów czy tłumaczyć z czegokolwiek, czyta przygotowane wystąpienie – takich jak Boniecki czy Tuszyńska zalicza do „nowego typu brązownictwa”, dzieci „Gombro-Sienkiewicza” (buczenie sali). Potem czyta list przysłany mu przez kobietę, prominentną postać ’68 roku (w „Gazecie Wyborczej” będą się zastanawiać, czy to aby nie Barbara Toruńczyk, szefowa „Zeszytów Literackich”) – pochwalny, mocny. Gdy kończy, spora część sali klaszcze. „Cholera, trochę w tym racji” – słyszę obok siebie tych, którzy przyszli tu jeszcze niezdecydowani, po której są stronie.
Wstaje były żołnierz – on nie chciałby czytać biografii Kapuścińskiego napisanej przez Agatę Tuszyńską. Śmiech na sali. Przyjaciółka córki Kapuścińskiego ocenia rozdział o niej: „To stek bzdur, które nie mają nic wspólnego z prawdą”. Brawa.
Do głosu dochodzi dziennikarz Roman Kurkiewicz. Mówi ze swadą, złośliwie wobec krytyków Domosławskiego. „On odebrał Kapuścińskiego »Gazecie Wyborczej«, która przez 20 lat go drukowała, ale nie wiedziała, kogo drukuje” – kpi. Buczenie. Ale Kurkiewicz się rozkręca, dla wielu jest przekonujący. Gdy kończy, większa część sali jest po stronie Domosławskiego. Stojący obok mnie wychodzą przekonani, że „Jednak ta książka nie taka straszna”.
Prawie takie emocje, jak 16 marca podczas opisanej tu debaty przygotowanej przez Instytut Reportażu, czuło się w gazetach, Internecie, wywiadach telewizyjnych i radiowych. Od początku marca, gdy biografia „Kapuściński non-fiction” pojawiła się na rynku, napisano na jej temat kilkaset artykułów. Nie było takiej dyskusji od czasów ukazania się „Sąsiadów” Tomasza Grossa. Bo książka Domosławskiego uwodzi.
Więcej w kwietniowym numerze "Press" - kup teraz e-wydanie
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter