Wydanie: PRESS 5-6/2025
Chleb Mariana Turskiego

Przez dwadzieścia lat po ocaleniu wypierał Auschwitz. – Może stchórzyłem – odpowiadał, gdy wypominano mu Peerel
Nie pozwalał wyrzucać chleba. Nawet spleśniałego.
– Zeskrobywał pokrytą pleśnią warstwę i zjadał – wspomina córka Mariana Turskiego.
– Powiedział, że mnie bardzo lubi i ma dla mnie chleb. Dał mi kromkę dobrego razowca – dodaje koleżanka z redakcji. – Znałam jego biografię i wiedziałam, co to oznacza.
Marian Turski – były więzień Auschwitz, redaktor „Polityki”, współtwórca Historii Muzeum Żydów Polskich Polin – umarł 18 lutego. Miał 98 lat.
PRZYKAZANIE JEDENASTE
Pięć lat wcześniej. W Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu trwają obchody 75. rocznicy wyzwolenia byłego nazistowskiego obozu zagłady.
Przybyli prezydenci Polski, Izraela, Austrii, jest pełno dyplomatów. Jednak najważniejszymi gośćmi są byli więźniowie – przyjechało ich dwustu z różnych krajów. Czworo przemawia.
Do mikrofonu podchodzi Marian Turski. W sali wypatruje bliską sobie osobę. Mówi, jakby się zwracał do niej: – Auschwitz nie spadł nagle z nieba. Auschwitz tupał, dreptał małymi kroczkami, zbliżał się, aż stało się to, co stało się tutaj.
Przypomina, jak Holokaust „niewinnie” rodził się w latach trzydziestych w Trzeciej Rzeszy. A to ktoś na ławkach w berlińskim parku napisał: „Żydom nie wolno siadać”, a to na pływalni pojawił się napis: „Żydom wstęp zabroniony”, Żydów wyrzucono ze związków śpiewaczych, a chleb mogli kupować dopiero od piątej po południu.
Po tych przykładach Marian Turski stuknął w pulpit. – Zaczynamy się oswajać z myślą, że można kogoś wykluczyć. Że można kogoś stygmatyzować. Że można kogoś wyalienować – wyliczał.
Stanisław Zasada
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter
