Wydanie: PRESS 11-12/2017
I Ślązak, i Polak
Volksdeutsch i gnojek, który sprzedał się Niemcom – zdaniem dziennikarzy z prawicy.
Ślązak z Katowic, który matecznika nie szanuje – zdaniem działaczy ze Śląska.
Dziennikarz, który bawi się w polityczne manifesty – zdaniem kolegów z mainstreamu.
Bartosz T. Wieliński, który przez ostatni rok wyrósł na frontmana „Gazety Wyborczej”, zdaniem wielu niepotrzebnie pali za sobą mosty.
W 1998 roku przez katowicką redakcję „Gazety Wyborczej” przewija się tłum kandydatów na dziennikarzy. Wśród nich jest Bartosz T. Wieliński (skąd się wzięło owo „T.” przed nazwiskiem, nie ujawnia), student politologii po pierwszym roku. Zaczyna w tym fachu, jak wielu, od zwykłych notek z miasta.
– Pamiętam go z pierwszych dni w redakcji, bo widać było, że ma osobowość i ciekawość świata. Na początku prowadził miejską rubrykę, do której pisał dużo tekstów przyrodniczych, popularnych wśród czytelników – opowiada Waldemar Szymczyk, były zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” w Katowicach, obecnie dyrektor wydawniczy Imago PR.
Małgorzata Wyszyńska
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter