Wydanie: PRESS 10/2016
Właściciel świętego graala
Konrad Gaca ma w sobie trochę z szamana i trochę z showmana – dlatego dobrze radzi sobie zarówno z klientami, jak i z mediami.
Ze starej wersji mnie zostało chyba tylko imię. Otrzymałam tu nowe życie!”– mówi Marta Barszczewska, druga wicemiss II Międzynarodowego Zlotu Gacowiczów, która z pomocą specjalisty ds. otyłości Konrada Gacy zrzuciła 75 kg. Brawa! Stojąca na scenie szczupła blondynka w zwiewnej kwiecistej sukience w niczym nie przypomina ponad 136-kilogramowej dziewczyny, której zdjęcie widać na telebimie za jej plecami.
Inny podopieczny Gacy – Jacek Borkowski – w spodnie, które prezentuje na wykładach motywacyjnych (mają zachęcić innych do walki z otyłością), mógłby dziś wejść razem z żoną. Ważył 264 kg, schudł 170. – Pokazanie spodni po transformacji jest najlepszym chwytem marketingowym, podpatrzonym u odchudzaczy w Stanach – zauważa Tomasz Molga z NaTemat.pl, który karierę Konrada Gacy obserwuje od dawna i poświęcił mu kilka tekstów.
„Chudotwórca” (tak Gacę nazywają jego podopieczni) chwali się, że wszyscy jego „pacjenci” (tak Gaca nazywa swoich klientów) w sumie zgubili już ponad 350 ton tłuszczu. Nowych grubasów wabi spektakularnymi metamorfozami i filmami motywacyjnymi. Lecz by dostać receptę na sukces, trzeba zapłacić. I to niemało. „Konrad Gaca, walczący z otyłością Polaków, ma już ponad 7 tys. podopiecznych. Zakładając, że zdecydowana większość wybiera najtańszy z miesięcznych abonamentów odchudzających, za 239 zł, daje to prawie 2 mln zł przychodu miesięcznie” – pisał w 2014 roku Tomasz Molga w NaTemat.pl.
Ten sukces jest wynikiem jego strategii biznesowej, której najmocniejszym elementem jest on sam – Konrad Gaca uchodzi bowiem za mistrza personal brandingu.
Trudna grupa docelowa
W ciągu ostatnich kilku lat z kulturysty i właściciela małej siłowni w Lublinie Gaca wyrósł na guru odchudzania i właściciela wielkiego przedsiębiorstwa Gaca Centrum. Promuje autorski program walki z otyłością. Jest niczym Ewa Chodakowska dla kobiet marzących o pięknej sylwetce. Z tym że, zdaniem Filipa Mecnera, menedżera gwiazd, ich grupy docelowe bardzo się różnią. – Gaca ma trudniejszą grupę, która mniej chętnie wychodzi z domu, jest mniej dynamiczna, starsza, pochodzi z mniejszych miast i pewnie ma mniej zasobny portfel. No i sam Gaca też jest inny. Ewa jest wielkomiejska, światowa, dynamiczna. On działa bardziej w cieniu – stwierdza Mecner.
Ewa Chodakowska stała się popularną trenerką fitnessu, bo potrafiła wykorzystać potencjał mediów społecznościowych, w których jej potencjalne klientki świetnie się poruszają. – Dla Gacy zawsze ważna była bliska interakcja z człowiekiem. On swoją popularność zbudował, działając bardziej analogowo – ocenia Filip Mecner.
Lecz i on od początku rozumiał siłę mediów – najpierw lokalnych.
– Jeszcze jako dziennikarz chodziłem do Konrada na siłownię. Kiedyś wspomniał, że ma pomysł, by zająć się czymś innym niż siłownia i opowiedział o akcji pod hasłem „Chudniesz – wygrywasz zdrowie”. Zapytał, czy ktoś by o tym nie napisał – wspomina Witold Michalak, były dziennikarz „Kuriera Lubelskiego”, który potem przez pewien czas pracował w Gaca Centrum.
W 2004 roku Konrad Gaca, współwłaściciel siłowni KM Magnum Sport w Lublinie, zgłosił się do redakcji „Kuriera Lubelskiego”. – Postanowiłem poruszyć problem otyłości. Poszedłem do pana Świetlickiego, który był wtedy prezesem „Kuriera Lubelskiego”, i przedstawiłem mu projekt. Prezesowi pomysł się spodobał i udało nam się zrealizować osiem edycji – mówi Konrad Gaca. Do akcji społecznej „Chudniesz – wygrywasz zdrowie” wybierał kilku tzw. pilotów – osoby z dużą nadwagą, które odchudzał w swojej siłowni, a efekty tych diet prezentował na łamach gazety. W cotygodniowych artykułach zagrzewał do walki, podsumowując, ile to „jego kochane grubasy” już zrzuciły.
Z czasem o Gacy robi się głośno w mediach. Efekty jego diet są tak dobre, że Gaca prezentuje je już nie tylko w lokalnej prasie, ale i na ogólnopolskich antenach. W 2009 roku gości w „Pytaniu na śniadanie” TVP 2 wspólnie z Anią Całką, którą odchudził o 82 kg. Rok później jest już niemal stałym bywalcem śniadaniówek. To mniej więcej wtedy zgłasza się do Filipa Mecnera, menedżera gwiazd, i prosi go o pomoc. – Nie był wtedy jeszcze na topie. Zaprosił mnie do siłowni w Lublinie, którą prowadził, i oglądałem jego efekty odchudzania. To robiło wrażenie, ale do współpracy nie doszło – mówi Mecner. Opowiada, że Gaca potrzebował kogoś od PR, chciał się wybić, zrobić gigantyczną akademię i tę swoją lubelską akcję zamienić na ogólnopolską. – Był maksymalistą w pomysłach: jak odchudzić, to z 200 do 60 kilogramów; jak zrobić karierę, to z Lublina na całą Polskę. Śmieszyło mnie to. Nie wróżyłem mu wtedy sukcesu – przyznaje Mecner.
Pavlović żywą reklamą
Przepustką Gacy do ogólnopolskich mediów jest szczupła sylwetka Iwony Pavlović, jurorki „Tańca z gwiazdami”. Dzięki jego metodom schudła 17 kg. – Zaprosiłem Iwonę jako jurorkę na galę metamorfoz. Po jej obejrzeniu poprosiła, by i jej pomóc – opowiada Konrad Gaca. Ma świadomość, że taka klientka pomogła jego marce.
– Konrad Gaca wykorzystał sytuację z Pavlović, która go wyniosła. „Taniec z gwiazdami” był wtedy popularnym programem TVN, ludzie zobaczyli, że jej się udało, więc dlaczego mieliby nie spróbować? – analizuje Maciej Myśliwiec, socjolog z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Celebrytka stała się żywą reklamą Gacy. „Schudnij jak Iwona Pavlović” – zachęcał w „Kurierze Lubelskim”. Pojawiali się razem w „Dzień dobry TVN”, w „Kawie czy herbacie” TVP 1. Gwiazda chwaliła się szczupłą sylwetką, a trener – skutecznością.
Dziennikarze zaczęli dociekać, kim jest „ten Gaca”. Opisywali, że jest dietetykiem; prezesem Stowarzyszenia Walki z Otyłością Fatkillers; że jego działalność wspierają m.in. Danuta Błażejczyk, Iwona Guzowska czy Mariusz Pudzianowski; że jest „bojownikiem o zdrowe sylwetki”, „guru-mentorem od odchudzania”. No i zastanawiali się, na czym polega jego niezwykły program odchudzania.
W 2013 roku Gaca debiutuje w Polsacie z programem „Fat Killers. Zabójcy tłuszczu”. – Jeśli chodzi o Rinke Rooyensa, bardzo pomogła mi Iwonka Pavlović i Mariusz Pudzianowski. Poszli ze mną na spotkanie i przedstawiłem swój pomysł, który się spodobał – opowiada Gaca.
Formuła „Fat Killers” jest podobna do akcji, którą realizował z „Kurierem Lubelskim”: na oczach widzów odchudza chorobliwie otyłych uczestników programu (najcięższy waży 164 kg). Widzowie ich walkę śledzą jak telenowelę: są łzy, porażki, no i oczywiście happy end. W sumie wszyscy uczestnicy programu chudną o 355 kg, a ich życie diametralnie się zmienia. Program przyciągał do Polsatu prawie 900 tys. widzów, przyniósł stacji 5,7 mln zł z reklam.
Drugiej edycji wprawdzie już nie było, lecz Gaca szedł jak burza i we współpracy z przedstawicielami ogólnopolskich mediów realizował kolejne projekty (nazywa je kampaniami): „Moje nowe ja” (z „Shape”, Wp.pl i „Super Expressem”), „Możesz wszystko” (z „Claudią”). W 2015 roku debiutuje z cyklem „Odchudzanie na śniadanie” w TVP 2. Schemat ten sam: odchudzanie na ekranie. – Media zawsze traktowałem jako możliwość dotarcia do ludzi i pokazania problemu otyłości oraz sposobów jej leczenia. Dzięki mediom można zachęcić i poradzić. Nie każda osoba przyjdzie do Gaca Centrum – podkreśla autor.
– Konrad Gaca jest świadomy tego, jak ważną tubą promocyjną jest telewizja. Wie, że jego obecność w programie jest dla rozwoju jego marki bezcenna – mówi Monika Zamachowska, jedna z prowadzących „Pytanie na śniadanie”. – „Odchudzanie na śniadanie” było dużą kampanią i zyskaliśmy na tym podobnie jak on – zapewnia.
Historie pacjentek Gacy były wzruszające i widzowie je uwielbiali. – Dla mnie to jest człowiek, który ma swoją pasję, realizuje ją; dla niego kontakt z ludźmi, których odchudza, jest bardzo ważny – mówi Barbara Tukendorf, która w programie TVP 2 zgubiła 19 kg i spełniła swoje marzenie: po sześćdziesiątce przebiegła półmaraton. – Konrad był szczęśliwy, były gratulacje. Szpital trochę nam nie pozwolił się cieszyć. Ale znalazłam się tam nie dlatego, że schudłam, tylko przez wcześniejsze etapy mojego życia. Konrad mnie uratował – podkreśla Tukendorf. Do dziś uważa, że w programie udało jej się nie tylko schudnąć, ale też poznać cudownego człowieka.
Ta opinia jest znacząca i często ją słyszę – osobowość Gacy ma decydujący wpływ na budowanie siły jego marki.
Poczucie misji działa
– Byłam na festiwalu w Sopocie i proszę sobie wyobrazić, że wszystkie dziennikarki i gwiazdy są zakochane w Konradzie Gacy. Mówią o nim ze łzami w oczach – opowiada Joanna Zielewska, dietetyczka, psychodietetyczka i dziennikarka związana z „Be Active” i magazynem „Vita”. Ocenia, że Gaca doskonale wie, jak rozmawiać z ludźmi, a szczególnie działa na kobiety. Faktycznie: – Pan Konrad kupuje w butach. Jest człowiekiem spójnym i wiarygodnym. Nie wiem, czy można wykreować tego rodzaju przekaz, wizerunek – mówi Urszula Wilk, dyrektor wydawnicza w Burda International Polska, która wydała już dwie książki Gacy. Obie okazały się bestsellerami.
Na czym polega czar Gacy? Prawi komplementy, patrzy głęboko w oczy, jest wyrozumiały, zwraca się do swoich pacjentek z szacunkiem, pokorą i dużym zainteresowaniem. A przede wszystkim: wierzy w nie i ich nie ocenia.
Co sprawia, że Konrad Gaca porywa tłumy?
Po pierwsze: jest wiarygodny. Sam w przeszłości jako kulturysta miał problemy z wagą.
W 2007 roku na łamach „Kuriera Lubelskiego” postanowił dać przykład swoim podopiecznym i oznajmił, że w ciągu 2,5 miesiąca zgubił 23 kg. Obok oczywiście zdjęcie przed i po. „Jestem przykładem tego, że jeśli się chce, to można zrobić naprawdę wiele dobrego ze swoim ciałem” – oznajmiał.
Po drugie: ma poczucie misji walki z otyłością.
– Dla niego zawsze na pierwszym miejscu jest człowiek, którego chce odchudzić. Ze wszystkich rozmów, które z nim przeprowadziłem, praca z ludźmi wybijała się na pierwszy plan. W tym upatruję źródła jego sukcesu – mówi Filip Mecner. W książce pt. „Moje odchudzanie” Konrad Gaca przytacza historię Joanny Obajtek, której pomógł za darmo, bo nie było jej stać na odchudzanie. Powiedział jej, że dla niego największą zapłatą będzie, jak wstanie z wózka inwalidzkiego, którym do niego przyjechała. Wstała.
W rozmowie z Angeliką Swobodą w Gazeta.pl Gaca mówi, że miesięcznie pacjentów, którym pomaga za darmo, ma około stu. Misyjnością Gaca ujął także Urszulę Wilk z Burdy. – Nie jest to człowiek nastawiony na złotówki, tylko na edukację społeczeństwa, ma poczucie misji – stwierdza Wilk. Opowiada, że w pracę nad magazynem „Możesz Wszystko by Konrad Gaca”, który Burda wydała w kwietniu, a on był redaktorem naczelnym, bardzo się zaangażował, nie oczekując wynagrodzenia. – Sam od A do Z napisał większość materiałów. Zrobił to niejako charytatywnie, a poświęcił bardzo dużo czasu. Przychody ze sprzedaży magazynu przeznaczone były na działanie jego fundacji, złotówka od numeru – mówi Urszula Wilk. Pismo ukazało się w nakładzie testowym, a sprzedało się tylko w 18 tys. egz. Czy będą kolejne edycje, jeszcze nie zdecydowano.
Po trzecie: działa charytatywnie.
Ostatnio występuje w mediach w roli prezesa Fundacji Konrada Gacy „Dlaczego?”. W śniadaniówkach pojawiał się z rodzicami pierwszego podopiecznego fundacji, małego Maksa Świderskiego, który walczy o życie. Do zbierania pieniędzy na operację zaangażował m.in. piłkarzy reprezentacji Polski i aktorów. Tłumaczy, że fundację założył po tym, gdy na świat przyszła jego chora córka. – To wszystko wzmacnia jego wizerunek. Fakt, że jest prezesem fundacji i pomaga, działa na ludzi – uważa Tomasz Bartnik, partner w butiku kreatywnym One Eleven.
– Prezentuje się jako normalny facet, głowa rodziny, jeszcze pomaga innym. To wartości, które trafiają do jego grupy docelowej – potwierdza Alicja Górka, consulting director Havas PR.
Celebryctwo go omija
Wszystkie te cechy nie działałyby jednak tak mocno, gdyby nie podstawowa działalność Gacy: skuteczne odchudzanie. Jak mantrę powtarza, że leczenie otyłości jest walką nie tylko o smukłą sylwetkę, ale przede wszystkim o życie.
– On buduje pewną zależność: o swoich klientach mówi pacjenci, siebie prezentuje jako doktora, który walczy z epidemią otyłości – zauważa socjolog Maciej Myśliwiec. Lekarzem jednak nie jest, dietetykiem też nie, tylko: ekspertem ds. leczenia otyłości, specjalistą żywieniowym CNS (certified nutrition specialist), konsultantem żywieniowym CNC (certified nutrition consultant) amerykańskiej Federacji Propta, prezesem Stowarzyszenia Walki z Otyłością.
Ale nie zdradza, na czym jego dieta polega. Nie można jej znaleźć w żadnej z jego książek, w żadnym materiale – wszędzie prezentuje tylko ogólniki (np. że picie wody i regularność posiłków są ważne) i skutki owej diety. Przepis na cud jest tajny, a w sieci można wyczytać tylko, że program odchudzający Konrada Gacy składa się z trzech etapów (motywacyjny – miesięczne motywowanie do wejścia w dietę; pracy właściwej – ułożenie indywidualnego jadłospisu w cyklach 14-dniowych, które zależne są od wagi, wieku, wzrostu; wyprowadzanie z diety – trwa ok. trzech miesięcy). – Tu nie ma diety, to jest terapia: leczenie uzależnienia od otyłości. To jest połączenie diety i elementów treningowych. Zdarza się, że ktoś zamieszcza moją dietę w sieci, ale robi błąd. Bo może to być dieta, która nie jest akurat do tej osoby dopasowana – mówi Konrad Gaca.
– On ma Świętego Graala w pudełku i może go pokazać, ale swoim i za kasę – zauważa Tomasz Bartnik. – Żeby skorzystać z tej jego renomy, trzeba zostać jego klientem. A ponieważ grupa osób, która ma problem z otyłością, jest duża i zdesperowana, są w stanie płacić abonament [28-dniowy obejmuje m.in. ułożenie diety, plany treningowe, konsultacje ze specjalistami – przyp. red.]. Chylę przed nim czoła, bo to wymagało jego olbrzymiej pracy i zaangażowania medialnego – punktuje Molga.
– Tajemniczość jego diety, pokazywanie wyłącznie efektu odchudzania, napędza całą machinę tego biznesu. Ludzie widzą efekty, są ciekawi i dlatego w to wchodzą. A za przepis na dietę cud muszą już zapłacić i tak ten biznes się kręci – mówi Tomasz Bartnik.
Konrad Gaca obiecuje znacznie więcej niż tylko zrzucenie wagi. – Udało mu się stworzyć przekaz: „Pomogę ci wrócić do normalnego życia, będę twoim lekarzem, przyjacielem. Walczymy razem o życie”. Pytanie: o jakie życie? On świetnie dobiera słowa – analizuje Myśliwiec.
I odpowiednio dobiera ekspertów. Na stronie internetowej Gacy, obok ludzi mediów i sportowców, którzy skorzystali z jego diety bądź są ambasadorami jego marki, sporo jest lekarzy: psychologów, fizjoterapeutów. – Imponujący są członkowie tego stowarzyszenia: mamy tu panią, która jest profesorem i leczy nadciśnienie, kardiologa, położnika, psychologa, psychiatrę... – wylicza Tomasz Bartnik z One Eleven. – Gaca zastrzega, że sam nie jest dietetykiem, stąd to całe konsylium, którym zarządza, podejmuje decyzje na podstawie opinii lekarzy z wielu dziedzin. Sądzę, że to daje siłę jego przekazowi – mówi dietetyczka i dziennikarka Joanna Zielewska.
Choć Barbara Tukendorf (minus 19 kg) zaznacza: – Konrad ma dużą wiedzę. To, co mówi na wykładach, w telewizji, pisze w gazetach... – widać, że ciągle się szkoli, szuka nowych rozwiązań, popularyzuje sposób odchudzania.
Jedno z warszawskich centrów Gacy oklejone jest wizerunkiem Konrada Gacy i hasłem „Mądre odchudzanie”. To sformułowanie przewija się w wielu jego wystąpieniach. – Konrad Gaca próbuje się otrzeć o medycynę – to jest aspekt, który ma zintensyfikować jego wiarygodność. Jak do tej pory jego zwycięstwo polega na tym, że to celebryctwo ewidentne, które ma krótkie nogi, na razie go omija – zauważa Jacek Dąbała, medioznawca z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Faktycznie na próżno szukać medialnych doniesień o skandalach czy zdjęć z obrandowanych ścianek z udziałem Konrada Gacy. – Zawsze staram się być sobą, pojawiać się w roli eksperta w mediach, a nie w roli lifestylowej – mówi on sam.
Gaca występuje więc jako ekspert w poważniejszych tytułach (m.in. „Wprost”, „Playboy”, Wp.pl, Onet.pl) lub autor artykułów (również sponsorowanych). – Genialnie porusza się w świecie medialnym. Zawsze odbiera telefon, zawsze służy komentarzem, a dziennikarze lubią takie osoby. Facet powie to, co trzeba; stanie przed kamerą i wystąpi tak, jak trzeba. Był idealną odpowiedzią na zapotrzebowanie mediów na tego typu specjalistów – uważa Tomasz Molga z NaTemat.pl.
Wirtualne piątki i serduszka
Miejscem budowania bliskości Konrada Gacy z „gacowiczami” (jak o sobie mówią jego podopieczni) są media społecznościowe. W interakcję ze swoim guru wchodzą na Facebooku i Instagramie. Zakładają zamknięte grupy („Gacowicze”, „Gacki na tropie”, „Gacomaniaki”), gdzie motywują się nawzajem, ale też mogą liczyć na radę trenera. Jego profil na Facebooku ma prawie 260 tys. fanów. – Telewizja nie da takiego poczucia bliskości. Ludzie oddani Gacy są przeświadczeni, że dzięki Facebookowi czy Instagramowi żyją w bliskim kontakcie z nim – tłumaczy dziennikarka Karolina Korwin Piotrowska.
Kiedy np. Gaca zamieszcza zdjęcie z kołobrzeskiego molo, żałują, że gdy byli tego dnia w tym samym miejscu, nie było im dane się na niego natknąć: „Jak to się stało, że los nie był dla mnie łaskawy i nie spotkałam pana” – pisze jedna z podopiecznych. Inna pyta, czy Gaca również nosi opaskę z napisem „Możesz wszystko”, a ten odpowiada jej, że przez całe wakacje.
„Chudotwórca” na Facebooku motywuje, wkleja zdjęcia metamorfoz, reklamuje swoje teksty, książki lub uchyla rąbka tajemnicy z prywatnego życia, wstawiając zdjęcia z żoną i córką. Podobnie na Instagramie. Tutaj bywa też oznaczany w wielu postach: jedna z kobiet kupiła magazyn „Możesz Wszystko”, inna zachęca do oglądania „Pytania na śniadanie”, jeszcze inna zachwyca się jego książkami. Są też dziewczyny, które zakładają sobie na tym kanale profile („Ola_gacuje”, „Marta_gacuje”) i relacjonują, jak przebiega ich odchudzanie z dietą opracowaną przez Gacę (samej diety, rzecz jasna, nie zdradzając). Wzajemnie się motywują i wychwalają trenera. Piszą o nim, używając wielkich słów: „mentor”, „piękny umysł i jeszcze to ciało”, „przyjaciel”, „człowiek o wielkim sercu”, „dziękują mu za motywację i obecność”. Z każdym zrzuconym kilogramem wierzą mu bardziej. On przybija im wirtualne piątki i wkleja serduszka.
– Z punktu widzenia konstrukcji tej marki sposób, w jaki on wykorzystuje media społecznościowe i jak tych ludzi angażuje, jest kapitalny. Chapeau bas! – chwali Tomasz Bartnik. – W świecie interactive to jest zrobione bardzo dobrze. Nie jest to Cannes, ale wszystko jest przemyślane i wygląda, jakby ktoś się tym profesjonalnie zajmował – dodaje Bartnik.
– Gdy pracowałem u Konrada, to media społecznościowe prowadził sobie sam – mówi Witold Michalak. I to się nie zmieniło. – To absolutnie niemożliwe, by mi ktoś prowadził Facebooka. Robię to sam. Pomagają mi tylko graficy, a czasami różni ludzie mnie inspirują – mówi Gaca. Przyznaje, że za rzadko wchodzi na Facebooku w interakcje z fanami, ale za to na Instagramie robi to częściej.
Biznesmen, nie misjonarz
Jak grzyby po deszczu wyrastają nowe Gaca centra (są już w całej Polsce: w Warszawie, Poznaniu, Lublinie czy Kazimierzu Dolnym). Teraz funkcjonuje również platforma odchudzania online („bez wychodzenia z domu”, „bardziej intymnie”). Za pomocą wideokonferencji czy czatów ustalana jest dieta i dopasowywane są ćwiczenia.
Mistrza spotkać można na konferencjach motywujących: Międzynarodowych Zjazdach Gacowiczów. Bo Gaca fizycznie nie jest w stanie zająć się każdym „pacjentem”. Wyszkolił grupę trenerów i zaangażował do pracy sprawnych motywatorów, dział marketingu i agencję PR. – Ma wicetrenerów, motywatorów, ale nikt nie myśli o nich jak o firmie, tylko ludziach, którzy pomogą nam schudnąć – podkreśla Maciej Myśliwiec. Również zdaniem Tomasza Bartnika „pacjentom” nie przeszkadza, że Gaca jest już wyłącznie pomysłodawcą i twarzą biznesu. – Jest tak silną marką, że spokojnie może do swoich siłowni zwabić osoby, którymi później zajmą się wyszkoleni przez niego konsultanci – mówi Bartnik.
– Konrad Gaca nie jest misjonarzem, lecz biznesmenem, który woli zajmować się odchudzaniem ludzi niż inną działalnością biznesową, bo w to po prostu wierzy i umie to robić – tłumaczy go Monika Zamachowska z TVP. Zgadza się z nią Karolina Korwin Piotrowska: – Pamiętajmy, że to są biznesmeni, a nie Święte Teresy. To są ludzie, którzy na tym zarabiają i w ich interesie jest, by sprzedać tę propozycję jak największej liczbie osób.
W przeciwieństwie jednak np. do Ewy Chodakowskiej Konrad Gaca nie występuje w reklamach.
– Opowiadał mi, że nie chciałby być twarzą czegoś, tylko chciałby promować swoje rzeczy. Ponieważ ma kompetencje kulturystyczne, miał wizję robienia swoich produktów – opowiada Filip Mecner. Dziś je robi i sprzedaje – na jego stronie internetowej można kupić m.in. suplementy, odżywki białkowe.
Sekta? ale pozytywna
Na spotkania autorskie Konrada Gacy i jego wykłady motywacyjne przychodzą tłumy. „Chudotwórca” z pasją w głosie i szaleństwem w oczach jest w stanie mówić godzinami. Tak samo na wykładach motywacyjnych online: zaciska pięści, żywo gestykuluje, czasami aż podskoczy z tych emocji. Na filmach motywacyjnych, których jest narratorem, a i drugoplanowym bohaterem, doskonale wie, co i kiedy wykrzyknąć. – Ma charyzmę. Widziałam to, kiedy motywował, również mnie, szczególnie na wykładach. Ten jego sposób mówienia, wiara we wszystko, co mówi, jest tak głęboka… – rozpływa się Barbara Tukendorf.
– Gaca jest bardzo bezpośredni, mówi prostym językiem, zachowuje się w naturalny, niewyuczony sposób – wylicza Alicja Górka z Havas PR. I dlatego wywołuje łzy wzruszenia, oklaski podziwu. A przez swoich podopiecznych postrzegany jest jak przyjaciel, wobec którego chcą być lojalni. Kilka uczestniczek popularnych programów Gacy nie odpowiedziało na moją prośbę rozmowy o nim, jedna zastrzegła: „Jeśli Konrad wyrazi zgodę, żebym się udzielała, to tak uczynię”.
– Zastanawiałem się, czy Konrad ma naturalny talent do personal brandingu, czy jest to wynik jakichś kursów, ponieważ jednak o kursach nigdy nie słyszałem, stawiam na to pierwsze – mówi Witold Michalak. – Nie przechodziłem żadnych kursów – rozwiewa wątpliwości Gaca.
Monika Zamachowska opowiada, że w programie TVP 2 szanował reguły gry: – Na antenie był zawodowy i empatyczny: zawsze obecny na próbach, podporządkowywał się uwagom reżysera, wydawcy. Nie było z nim kłopotów.
Choć Michał Olszański z „Pytania na śniadanie” podkreśla, że Gaca nastawiony był również na autokreację. Opowiada, że Gaca opanował pewną umiejętność: w trakcie rozmowy z prowadzącymi, kiedy ma coś istotnego do powiedzenia, kieruje się bezpośrednio do widzów. – Natychmiast szuka kamery i potrafi mówić tak, jakby zwracał się wprost do ludzi. Robi to w sposób perfekcyjny i sądzę, że wynika to z jego narcyzmu. Zarzuty, że ma parcie na szkło i rozbujane ego są w tym momencie jednak nieistotne. Patrząc na całość tego, co robi, akceptuję to – mówi Olszański. Jego zdaniem Gaca musi być wyrazisty. – On ma w sobie coś z showmana, ale i z szamana. Jest na granicy, uprawia rodzaj szamaństwa. W rewelacyjny sposób potrafi dotrzeć do psychiki ludzi, pobudzić ich i pchnąć w dobrą stronę – puentuje Olszański.
Podobne odczucia ma Tomasz Bartnik: – Cały jego biznes ma ręce i nogi, ale to jednak szarlataneria. Sposób, w jaki on się komunikuje, jest sekciarsko-motywacyjno-sprzedażowy. To trochę dęte, ale działa. Mam poczucie, że to jest amwayowe.
– Kiedyś specjalnie poszłam na spotkanie z Gacą. Przypominało mi to pokaz garnków Philipiak: „Jest nas dużo, w nas jest siła, wyciągamy z tłumu osoby charyzmatyczne, które pokazują: »tak, my jesteśmy takie jak wy, wszystko się zmieniło, teraz żyjemy zdrowo«” – opowiada dietetyczka Joanna Zielewska.
Zarzuty, że system Gacy opiera się na sekciarstwie, słyszę często. – Oczywiście sekta, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu – odbija piłeczkę Barbara Tukendorf, podopieczna Gacy. W obronę bierze go także Maciej Myśliwiec: – Odchudzanie musi być troszkę sekciarskie. Musimy zbudować wspólnotę, żeby poczuć, że mamy w sobie wsparcie.
– Im więcej takich sekt, tym lepiej, bo przecież robimy pozytywne rzeczy – kwituje tę kwestię Konrad Gaca.
Działa efekt pierwszeństwa
Inne zarzuty co do działalności Konrada Gacy są takie, że uzależnia od siebie „pacjentów”, a po wyprowadzeniu z diety, która trwa trzy miesiące, pozostawia ich samym sobie. – Dietetyk i psycholog potrzebny jest po tych wszystkich etapach odchudzania. Faza wyjścia z diety powinna trwać trzy razy dłużej niż samo odchudzanie – mówi Joanna Zielewska.
– Znam jego klientów, którzy są rozczarowani i obrazili się na niego, bo traci z nimi kontakt – mówi Tomasz Molga.
– To jest moja bolączka. Jestem specjalistą od poważnych problemów: wydobyć kogoś z otyłości, pokonać nadwagę. Osoba, która realizuje proces, jest wyprostowana: ma dobrą kondycję, świetnie się czuje. My inspirujemy takie osoby, by mogły kontynuować i korzystać z innych ośrodków czy trenerów – odpowiada Konrad Gaca.
Kiedy pytam jedną z dziennikarek showbiznesowych o Konrada Gacę, ta nie chce rozmawiać (jest takich więcej), rzuca tylko: Konrad Gaca – ogromny efekt jojo.
– Mamy przykład Dominiki Gwit – przypomina Joanna Zielewska. Dominika Gwit, aktorka i dziennikarka, najpierw schudła z Gacą 54 kg. Stawała na ściankach, fotografowała się z nim, opowiadała o swojej przemianie w śniadaniówkach. Ale dziś, kiedy przybrała 30 kg, mówi, że temat odchudzania już zamknęła i grzecznie odmawia rozmowy. – Zabrakło poprowadzenia po wyjściu z diety. Ona w publicznych wypowiedziach mówiła, że ma obsesję niejedzenia. Kiedy bardzo schudła, bohater odpowiedzialny za sukces był przy niej. Teraz go nie ma – zauważa Joanna Zielewska.
W sieci (m.in. pod artykułami w Gazeta.pl) pojawiają się anonimowe komentarze krytykujące Gaca System za efekt jojo, niesprawnych konsultantów, lecz publicznie nikt głośno o tym nie mówi. Może dlatego ta rysa na jego wizerunku jest dość cienka.
– Nie ma skandali, nie ma afer. Może są sprytnie sformułowane umowy, oświadczenia, że po skończeniu diety nie można się o efekty jojo wykłócać? – zastanawia się Joanna Zielewska.
Sam efekt jojo Gacy nie zaszkodzi. Nawet jeśli pojawią się publicznie zarzuty. – On zawsze jest w stanie odbić piłeczkę i powiedzieć, że ze swojej strony zrobił wszystko, wyliczając osoby, którym się jednak udało. Jeżeli ktoś ma dobry PR, a on ma, z każdej rzeczy się wytłumaczy – stwierdza Maciej Myśliwiec.
Kiedy ten efekt PR przestanie działać i moda na Gacę się skończy? – To wręcz jeszcze bardziej się rozkręci – odpowiada Tomasz Bartnik. – Ale zaczną się pytania, pojawi się konkurencja. Wszystkie wady Gaca Systemu albo Konrada Gacy obnaży nie tyle ktoś z ulicy, co właśnie obecność konkurencji. Jednak ważny jest efekt pierwszeństwa: Chodakowska była pierwszą znaną panią od fitnessu, Maffashion – blogerką modową. A kto pierwszy, ten lepszy. On już z tego peletonu się urwał – ocenia Bartnik.
Daria Różańska
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter