Wydanie: PRESS 10/2016
Media z opóźnionym zapłonem
Dziennikarki „Gazety Stołecznej” odpaliły bombę, która wstrząsnęła samorządem Warszawy i polską polityką. Czy powinna wstrząsnąć także ich kolegami po fachu?
Bomba wybuchła 20 sierpnia. Tego dnia w „Magazynie Świątecznym” „Gazety Wyborczej” ukazał się reportaż śledczy „Komu działkę” autorstwa Iwony Szpali i Małgorzaty Zubik. Dziennikarki stołecznego oddziału „GW” opisały mechanizm przejmowania od miasta nieruchomości, które po wojnie zostały zabrane dawnym właścicielom na mocy tzw. dekretu Bieruta. W skrócie wyglądał on tak: klienci prestiżowego biura prawnego za bezcen odkupywali roszczenia od spadkobierców, zaś biuro – korzystając z koneksji w ratuszu – w rekordowo krótkim czasie załatwiało zwrot wartych krocie parceli albo pieniężny ekwiwalent. – Nad artykułem pracowaliśmy około czterech miesięcy. Część materiału była zebrana już w kwietniu, kiedy to w „Stołecznej” ukazał się pierwszy materiał o Chmielnej 70 [adres w pobliżu Pałacu Kultury, gdzie znajduje się jedna z przejętych działek – przyp. Ł.Z.], inne wątki rozwijaliśmy w późniejszych miesiącach – wyjaśnia Michał Wybieralski, redaktor naczelny „Gazety Stołecznej”. I dodaje, że jego dziennikarze nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
Tekst wywołał polityczną debatę i ataki na prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz. W reakcji na nią pani prezydent rozwiązała Biuro Gospodarki Nieruchomościami, pozwalniała pracujących tam urzędników, wyrzuciła z pracy dwóch swoich zastępców, zapowiedziała nawet czasowe wstrzymanie wszelkich zwrotów nieruchomości. Lecz wydaje się, że tylko cud mógłby ją utrzymać na stanowisku do końca kadencji. Tym bardziej że, jak przyznała niedawno w Radiu Zet, wsparcie ze strony Platformy Obywatelskiej nie jest tak duże, jak mogłaby oczekiwać.
Łukasz Zalesiński
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter